Alonso przy prędkości ponad 100 km na godz. (nie podano oficjalnej informacji) uderzył w mur i doznał wstrząśnienia mózgu. Po przewiezieniu do szpitala lekarze uznali, że kierowca nie ma poważnych obrażeń, ale zostawili go na obserwacji na kilka dni. Gdy wyszedł, McLaren poinformował, że nie wystartuje w otwierającym sezon GP Australii. Hiszpan ma wrócić w Malezji 29 marca.
McLaren kategorycznie stwierdziła, że nie było żadnej usterki w bolidzie, która mogłaby doprowadzić do wypadku. Winę zrzucili na szalony powiew wiatru. Tłumaczenie to nie wszystkich jednak przekonuje i prowadziło do zaniepokojenia w innych zespołach oraz plotek o możliwym bojkocie.
Dyrektor wykonawczy GP Australii Andrew Westacott uważa, że nie ma poważnego zagrożenia, że wyścig się nie odbędzie. - Rozmawiamy z zespołami, szefostwem Formuły 1 i FIA wielokrotnie każdego dnia i sprawa bojkotu nie była podnoszona ani dyskutowana - zapewnił.
- Wszystkie zespoły przybędą do Melbourne i cieszą się na start nowego sezonu. Ekipy są już w drodze. Ludzie z Formuły 1 są już na torze Albert Park i ustawiają wszystko tak, by z naszej strony tor był w stu procentach gotowy. Niczego się nie obawiamy - dodał.
Zamiast Alonso w zespole McLarena pojedzie rezerwowy kierowca Kevin Magnussen. Rok temu w Australii był drugi za Niemcem Nico Rosbergiem.
Dla kogo oni grają? Fernando Alonso i Lara Alvarez [KLIKNIJ]