GP Skandynawii przełożone o tydzień

Tylko trzy razy na torze w Goeteborgu pojechali najlepsi żużlowcy świata w Grand Prix Skandynawii. Powtórkę turnieju na stadionie Ullevi zaplanowano na przyszłą sobotę

Już w piątek z powodu fatalnego stanu toru odwołano trening. W sobotę nawierzchnia nie była lepsza, jednak zdecydowano, że turniej się rozpocznie. W pierwszym biegu start zdecydowanie wygrał Piotr Protasiewicz, ale walki na torze nie było. Polak przed każdym wirażem zamykał gaz i wchodził w zakręt nie próbując nawet wyłamać motocykla. - Moja jazda przypominała żużel na lodzie. Wydaje mi się, że najtrafniejszą decyzją byłoby odwołanie turnieju już w piątek - mówi Protasiewicz

W dwóch kolejnych wyścigach sytuacja była identyczna: żuzlowcy heroicznie walczyli nie o punkty, ale o to, by w ogóle utrzymać się na motocyklach. Po trzeciej gonitwie jury turnieju zabrało się na naradę. Jej pierwszym efektem była decyzja: jedziemy dalej. Zdecydowanie sprzeciwili się temu sami żuzlowcy, którzy na swego przedstawiciela wybrali Szweda Tony Rickardssona. - Ustaliliśmy, że możemy jechać, ale żaden z nas nie wyłamie motocykla na łuku - zastrzegł mistrz świata.

Wcześniej tylko raz turniej Grand Prix nie odbył się w terminie. Było to sześć lat temu w niemieckim Landshut.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.