F1. Konflikt Rosberga i Hamiltona. "Jeśli chcesz wygrywać, musisz być draniem"

Po słynnych już kwalifikacjach w Monako Lewis Hamilton zagroził, że w wyścigu potraktuje Rosberga jak Ayrton Senna Alaina Prosta. Napięcie między kierowcami Mercedesa, którzy znają się od dzieciaka i kiedyś deklarowali przyjaźń, sięga zenitu. - Musisz być draniem, jeśli chcesz wygrywać. Pokażcie mi tu jednego miłego gościa - stwierdził Niki Lauda po tym, jak obaj nie podali sobie ręki na podium.

Ostatnie okrążenie kwalifikacji w Monako, najważniejszego momentu weekendu. Na krętym i niemal uniemożliwiającym wyprzedzanie torze ten, kto startuje z pole position, najczęściej wygrywa. Prowadzi Rosberg (1:15.989), Hamilton jest drugi, ale ma przed sobą jedno szybkie kółko. Po pierwszym sektorze jest najszybszy. Niemiec jedzie przed nim, ale przejazdu nie kończy - parkuje bolid na poboczu, w jednej z awaryjnych uliczek. Na torze pojawia się żółta flaga - Hamilton nie ma już szans na pokonanie kolegi z zespołu. Po wyjściu z bolidu jest wściekły, nie podaje Rosbergowi ręki.

Na konferencji prasowej Rosberg przeprasza Hamiltona, ale ten przeprosin nie przyjmuje. Nadal twierdził, że Niemiec specjalnie zatrzymał się na torze. Sprawą zajęli się sędziowie, ale po przejrzeniu telemetrii wyników kwalifikacji nie zmieniono. Zirytowany Brytyjczyk grozi potem w rozmowie z BBC, że podczas wyścigu "załatwi sprawę jak Ayrton Senna". To oczywiste nawiązanie do kontrowersyjnej walki Brazylijczyka z Alainem Prostem - Senna, gdy nie mógł go pokonać i był krzywdzony przez sędziów, po prostu go taranował (GP Japonii w 1990 r.).

Po niedzielnym wyścigu, który potoczył się zgodnie z monakijską tradycją - wygrał zwycięzca kwalifikacji - Hamilton przyznał, że słowa o Sennie były żartem. Przez całe GP Brytyjczyk trzymał się na ogonie rywala, ale nie mógł go wyprzedzić. Jego jedyną szansą była taktyka - pech chciał jednak, że obaj kierowcy zjechali do boksów podczas neutralizacji, szansy na wyprzedzenie nie było. Hamilton miał potem pretensje, że nie został zdjęty wcześniej. - W McLarenie mieliśmy dwóch strategów, każdy kierowca miał swojego. Niestety, tu jest jeden, który podporządkowuje wszystko liderowi wyścigu. Wiedziałem, że na takim torze potrzebowałem cudu, by wygrać - przyznał.

Znają się od dziecka

Już przed treningami w Monte Carlo Hamilton chętnie mówił o Rosbergu w nieelegancki sposób. Osoby, które są blisko garażu Mercedesa twierdzą, że od kilku tygodni Brytyjczyk próbuje wciągnąć Niemca w psychologiczną gierkę. - Ja dorastałem w niezbyt fajnym miejscu w Stevenage. Spałem na kanapie w mieszkaniu taty. Nico dorastał w Monte Carlo (rodzice wyprowadzili się z Wiesbaden, gdy miał kilka miesięcy - red.), dookoła miał samoloty, łodzie, hotele i tego typu luksusy. Rozumiecie, dlaczego głód zwycięstwa jest inny - cytuje go "Daily Mail". Rosberg zapytany o komentarz, nie chciał angażować się w konflikt. - Nie słyszałem tych słów, więc nie będę ich komentował. Dziennikarzom łatwo coś takiego wymyślić. Lewis nie powiedziałby czegoś takiego. Może w cztery oczy tak, ale nie do dziennikarzy - odparł.

Obaj znają się jak łyse konie. Walczyli ze sobą już przeszło 15 lat temu na torach kartingowych. Razem przechodzili kolejne wyścigowe szczeble (razem z Robertem Kubicą), aż wreszcie trafili do Formuły 1. Do tego sezonu wypowiadali się o sobie z szacunkiem, często wspominając wspólną przeszłość. Podobno padło nawet słowo "przyjaźń". W 2014 roku, gdy Mercedes wreszcie walczy o najwyższe cele, atmosfera się popsuła. - On nie jest moim przyjacielem, to tylko kolega z pracy - przyznał Brytyjczyk w Monaco.

Co ciekawe, obaj mieszkają w jednym apartamentowcu w Monte Carlo. Mają ze sobą do czynienia codziennie, nie tylko na torze. W niedzielę rano, gdy pojawili się w garażu, podobno nawet się nie przywitali.

Lauda: Musisz być draniem, żeby wygrać mistrzostwo

Niewykonawczy prezes Mercedesa ma świadomość, że atmosfera jest bardzo napięta. - Musimy mieć pewność, że sytuacja nie wymknie nam się spod kontroli. Z doświadczenia wiem, co się wtedy dzieje. Jeśli nie powiedzieli sobie rano "cześć", myślę, że powoli się wymyka - mówi Lauda. - Nie było mnie tam, więc nie wiem, czy tak naprawdę było. Jedno wiem na pewno - Lewis z mojego punktu widzenia jest szybszy - o 0,1, może 0,2 s na okrążeniu. Może wygrywać kwalifikacje. Nico bardzo ciężko pracuje z mechanikami i inżynierami przy oponach - takim typem kierowcy byłem ja. Mamy więc naturalny talent, który zachowuje się bardzo emocjonalnie, i drugiego kierowcę, który to samo osiąga ciężką pracą. To dość komfortowa sytuacja - dodaje.

Trzykrotny mistrz świata wrócił w wywiadzie do swojej kariery i przypomniał dziennikarzom swoją rywalizację z Alainem Prostem. - Nienawidziłem go, a przecież jeździliśmy w jednym teamie (McLarenie - red.). Jeśli masz wroga w innym zespole, jest łatwiej - przynajmniej nie widzicie się codziennie. W Formule 1, żeby wygrać mistrzostwo, musisz być draniem. Bez wątpienia. Nie możesz wygrać, będąc miłym gościem. Pokażcie mi tu jednego miłego gościa. Fernando Alonso? Ci ludzie koncentrują się w 100 proc. i zrobią wszystko, by wykiwać innych - kończy Lauda. Austriak obieciał, że w najbliższych dniach porozmawia z Hamiltonem.

Mimo że Hamilton wygrał w tym roku już cztery wyścigi, to Rosberg (dwa zwycięstwa) po GP Monako jest liderem klasyfikacji generalnej. Obu panów dzielą tylko cztery punkty. Ciąg dalszy walki (i konfliktu?) już za dwa tygodnie podczas GP Kanady.

Najszybsze i najpiękniejsze kobiety w motosporcie [ZDJĘCIA]

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.