Rajdowe ME. Kajetanowicz i Baran powrócą na trasę drugiego etapu Rajdu Azorów

Kajetan Kajetanowicz z pilotem Jarosławem Baranem (ford fiesta R5) uszkodzili w piątek auto, ale mechanicy zdołali je naprawić i w sobotę polska załoga wróci na trasę. - Mój głód jazdy nie został jeszcze zaspokojony - powiedział Kajetanowicz.

Kajetan Kajetanowicz i Jarek Baran wspaniale rozpoczęli Rajd Azorów. Po pierwszym dniu rajdu i wygranych dwóch odcinkach polska załoga zajmowała świetne 2. miejsce w rajdzie, z niecałą sekundą straty do lidera. Niestety, na pierwszym piątkowym odcinku mieli ogromnego pecha - uderzyli w głaz większy od piłki do koszykówki leżący na linii przejazdu i uszkodzili zawieszenie fiesty. W tym samym miejscu na oesie zatrzymał się także jadący przed Kajetanem, lokalny kierowca urodzony na Azorach, Ricardo Moura.

Kajetanowicz z Baranem natychmiast przystąpili do naprawy samochodu w bardzo trudnych, wręcz ekstremalnych warunkach, bo na samym odcinku specjalnym. Kajetanowicz za wszelką cenę chciał powrócić do rywalizacji i po heroicznej walce z autem, w pocie czoła, zdołali z Baranem naprawić samochód i ukończyli oes. Niestety przekroczony limit spóźnień uniemożliwił kontynuowanie rywalizacji podczas pierwszego etapu rajdu. Po przywiezieniu auta do serwisu mechanicy przygotowali samochód, aby Kajetanowicz i Baran mogli ponownie stanąć na starcie kolejnych odcinków na Azorach.

Kajetan Kajetanowicz: Po wczorajszych dobrych wynikach i szybkim tempie byłem pozytywnie nastawiony przed dzisiejszymi odcinkami, więc tym bardziej żałuję, że tak się dla nas kończy pierwszy etap. Ruszyliśmy do pierwszego odcinka mocno skoncentrowani. Niestety, trafiliśmy kołem w ogromny kamień, którego nie widzieliśmy - był wyrzucony prawdopodobnie przez załogi jadące przed nami. To było naprawdę mocne uderzenie. Po kilkudziesięciu metrach wysiedliśmy z auta, szybko oceniliśmy zniszczenia i podjęliśmy decyzję o naprawie zawieszenia w tych polowych warunkach na miejscu. Widzieliśmy światełko w tunelu, bardzo chciałem dalej jechać, i unurzani w błocie robiliśmy co w naszej mocy. Daliśmy radę! Ruszyliśmy do walki. Przejeżdżając linię mety, okazało się niestety, że przekroczyliśmy limit spóźnień. Wszystko wskazuje na to, że jutro wracamy do rywalizacji. Mój głód jazdy nie został jeszcze zaspokojony.

Więcej o:
Copyright © Agora SA