F1. Massa o płaceniu za starty: To prostytucja

Felipe Massa ostro skrytykował kierowców, którzy za możliwość startów w Formule 1 płacą zespołom ogromne sumy. - Jest bardzo mocne słowo, które to opisuje. To prostytucja - powiedział Brazylijczyk, który jest dumny z tego, że wszystko co osiągnął udało mu się bez tego typu praktyk. W niedzielę o godzinie 17 po raz ostatni pojedzie on w barwach Ferrari - w GP Brazylii. Kwalifikacje dzień wcześniej o tej samej godzinie. Relacje Na Żywo z obu wydarzeń na Sport.pl oraz w aplikacji Sport.pl Live.

Massa nie wymienił oczywiście żadnego z kierowców z nazwiska, wiadomo jednak, kto w świecie F1 znalazł się głównie dzięki swoim zamożnym sponsorom. Wspierani ogromnymi sumami - które przelewane były na konta zespołów - kierowcy wciąż pojawiają się na testach, a niektórym z nich udało się wywalczyć stałe miejsce.

Zaliczają się do nich m.in. Pastor Maldonado, którego wspierał finansowo wenezuelski rząd, Sergio Perez oraz Esteban Gutierrez. Tych ostatnich hojnie sponsorował meksykański miliarder Carlos Slim. Teamy F1, które potrzebują dodatkowych funduszy na rozwój technologiczny, chętnie przyjmowały więc niedoświadczonych zawodników w zamian za zastrzyki gotówki.

Oddzielny wątek stanowią oczywiście Rosjanie. Marzeniem wielu oligarchów było od zawsze wprowadzenie "swojego człowieka" do Formuły 1. Już od kolejnego sezonu zobaczymy więc w wyścigach Daniiła Kwiata (Toro Rosso) oraz Siergieja Sirotkina, który został wstępnie zakontraktowany w Sauberze i ma szansę zostać najmłodszym kierowcą w historii F1.

Ta rosyjska inwazja na F1 ma oczywiście związek z Grand Prix w Soczi, które w 2014 będzie pierwszym wyścigiem, jaki odbędzie się w Rosji. Jednak pierwszy rosyjski kierowca pojawił się w Formule 1 jeszcze w 2010. Chodzi oczywiście o Witalija Pietrowa, który jednak nie błyszczał przez dwa sezony w Renault i jeden w Caterham.

W obecnym sezonie nie znalazł zatrudnienia w żadnym zespole, a niespełna dwa miesiące temu pojawiły się nieoficjalne informacje mówiące o tym, że on także chce zapłacić za swój angaż w Marussii. - Wszyscy wiedzą, że niektóre teamy mają problemy finansowe. Pojawia się więc tutaj szansa dla kierowców, którzy mogą w tej kwestii pomóc - powiedział.

Massa nie pozostawia suchej nitki

Brazylijczyk, który przez ostatnie osiem sezonów jeździł w barwach Ferrari, nie pozostawia jednak wątpliwości, co sądzi o tego typu "wejściach" w F1. Kierowca odpowiedział na sugestie, jakoby jego angaż w Williamsie był także wspierany przez brazylijskich sponsorów, tłumacząc że on pozostał "profesjonalistą".

- Wszystko, przez co przeszedłem w swojej karierze i wszystko, co osiągnąłem, dowodzi, że nie ma sensu płacić za możliwość startów - mówi w rozmowie z "O Globo". Mimo to Brazylijczyk przyznaje, że pomoże swojemu nowemu zespołowi znaleźć kolejnych sponsorów:

- Pieniądze są potrzebne do poprawy bolidu, a ja mam świetne relacje z niektórymi firmami, także z tymi z Brazylii. Kryzys uderzył w końcu we wszystkie zespoły - zarówno te małe, jak i duże - powiedział Massa, który zaznacza jednak, że to nie dochody zadecydowały o jego zatrudnieniu.

- Pierwsza rozmowa w Williamsie była na zasadzie: "Chcemy Cię!". I to było dla mnie bardzo ważne, w przeciwieństwie do negocjacji z Lotusem, Force India i McLarenem - powiedział Massa, który deklaruje, że nie był zainteresowany tym, aby zostać "opłaconym kierowcą".

- Nie wiem, czy powinienem to nazywać w ten sposób, gdyż jest to bardzo mocne określenie. Jednak słowo, jakim można to opisać, to prostytucja. Nigdy nie płaciłem za możliwość jazdy i jest to moja największa duma. To logiczne, że można pomagać załatwiać sponsorów, ale ja nigdy nie będę prostytutką - powiedział Massa.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.