Webber krytykuje sprzęt dostarczany przez Pirelli od początku sezonu. Podczas pamiętnego GP Wielkiej Brytanii, które wygrał Nico Rosberg, aż czterem kierowcom wybuchły opony. Na pierwszych 15 okrążeniach gumę złapali: Lewis Hamilton (Mercedes GP), Felipe Massa (Ferarri) oraz Jean-Eric Vergne (Toro Rosso-Ferrari). Kolejna opona eksplodowała pod koniec wyścigu w samochodzie Sergio Pereza (McLaren-Mercedes).
Władze Pirelli szybko odparły zarzuty, wydając oświadczenie, w którym wymieniono serię przyczyn, które miały wpływ na niebezpieczne wybuchy. Firma po badaniach stwierdziła, że w uszkodzonych bolidach tylne opony były źle założone - ta przeznaczona na prawą stronę znajdowała się po stronie lewej - i nieodpowiednio napompowane.
Swoje błędy firma wyeliminowały tylko na chwilę. Problemy wróciły bowiem podczas Grand Prix Korei. Wszyscy kierowcy mieli kłopoty z przednim prawym kołem. Mogło dojść do wielu wypadków. Webber o włos uniknął zderzenia z Perezem.
- Właśnie tak to wygląda... Kierowcy nie są ważni. Opony są złe i wybuchają. Pirelli powinno się tym zająć. Ale oni wybuch opony Pereza będą tłumaczyć zablokowaniem się koła. Z tym że kierowcy wchodzą w zakręty na zablokowanych kołach, bo z powodu zużytego bieżnika nie mają już przyczepności... - tłumaczy kierowca Red Bulla.