Po fatalnym występie w Melbourne wepchnięcie dwóch bolidów do pierwszej dziesiątki sobotnich kwalifikacji na torze Sepang to dla McLarena spora ulga i naprawdę dobry rezultat.
Cóż to jednak znaczy dla drużyny, która ma na koncie 182 zwycięstwa w Formule 1. To jedna z najbardziej utytułowanych marek w historii sportu, ale druga najstarsza drużyna F1 może trochę sobie poczekać na kolejne zwycięstwo.
Kierowcy McLarena - Jenson Button i Sergio Perez - właściwie sami wykluczyli się już z grona kierowców, którzy mogą wygrać niedzielne GP Malezji.
- Nie mogliśmy chyba liczyć na więcej w kwalifikacjach. Dwa bolidy w pierwszej dziesiątce to świetny wynik - skomentował Brytyjczyk.
- Po tym wyniku i po odkryciu, że mamy lepsze tempo na suchym torze, chyba przestaję liczyć na deszczowy wyścig. Wolę lepszy bolid na suchym od dobrego na mokrym.
- Australia to był trudny weekend. Wycisnęliśmy teraz z maszyny maksimum, ale to nadal nie jest to, czego byśmy oczekiwali - dodaje. - Nie wydaje mi się, żebyśmy po tym weekendzie mogli spodziewać się większej pomyślności, ale w Malezji zdarzają się rzeczy nieprzewidziane.
- Jeśli chodzi o opony, w naszym przypadku wolniejsza jazda nic nie daje, degradacja opon następuje w takim samym tempie. Jest więc zupełnie odwrotnie niż w Melbourne. Tor Sepang jest gładszy i to może nam pomóc, choć jest i kilka problematycznych wybojów - opisywał Button.
Kierowcy McLarena odbywają też podczas malezyjskiego weekendu bardzo długie spotkania z mechanikami.
- Jest dużo do przedyskutowania. Coraz lepiej rozumiemy, jak zachowuje się auto. Mimo to, w piątek miałem dwukrotnie przebitą tylną oponę i nie mogłem przejechać tyle, ile chciałem. Koniec końców, McLaren to drużyna z czołówki i zrobimy wszystko, żeby powrócić na czoło stawki. Tam, gdzie nasze miejsce. Możecie być pewni - ostrzega rywali i zapewnia kibiców Button.