- Pamiętajmy jednak, że jest to konkurs i nie wiadomo co się w nim wydarzy, bo duże znaczenie pewnie będzie miała pogoda, bo tam wiatr bardzo kręci - martwi się Małachowski, zresztą warunki atmosferyczne ostatnio spędzają mu sen z powiek, bo przez nie nasz dyskobol nie może w pełni trenować - Pogoda w Polsce nam spłatała figla, bo przez deszcz nie możemy trenować pełnej techniki, tak jak sobie zaplanowaliśmy.
Problemem może też być koło do rzutów na Stadionie Olimpijskim. Narzeka na nie wielu sportowców, bo jest bardzo śliskie. - Rozmawiałem już o tym z Wiolettą Potępą i Joanną Wiśniewską (red. awansowały do finału rzutu dyskiem) i mniej więcej już wiem jakie buty zabrać, jeżeli i to nie pomoże, to biorę też ze sobą klej, trochę się posmaruje podeszwy i powinno być dobrze - zdradzał w Radiu TOK FM Małachowski.
Chciałbym, aby w Barcelonie pękło 70 metrów, na pewno jestem na to przygotowany. Nie udało się to w Diamentowej Lidze w Gateshead (red. 69,83 m.), ale co się odwlecze, to nie uciecze - śmieje się Małachowski, który ma już srebro z Igrzysk Olimpijskich, srebro z Mistrzostw Świata, ale nie ma jeszcze medalu z Mistrzostw Europy. - Jak będę drugi w Barcelonie, to na pewno się nie pogniewam, ale walczę o złoto, bo jest szansa wywalczenia mistrzostwa no i w końcu chcę stanąć na najwyższym stopniu podium i usłyszeć hymn Polski.
Małachowski rywalizację rozpocznie dopiero w sobotę, wtedy kwalifikacje do finału. Na kilka dni przed zawodami nasz dyskobol nie odczuwa presji, bo jak mówi - to jest moja praca i hobby. Robię, to co lubię. Mam wejść do koła i po prostu rzucić jak najdalej. Marzy mi się jednak powtórka z Berlina kiedy we trójkę z Tomkiem Majewskim i Szymonem Ziółkowski stanęliśmy na podium. W tym roku może być jeszcze lepiej, bo mamy jeszcze Wojtka Kondratowicz (awansował do finału rzutu młotem), więc to mogą być piękne mistrzostwa - zakończył Małachowski.
- Tu można rzucić rekord świata - zapowiada Anita Włodarczyk ?