Skrzyszowska w tym roku nie znajdowała się w najlepszej formie. Jej czas - 12.65 - był o 0.27 sekundy gorszy niż rekord życiowy. Innymi słowy, w przeszłości Polka biegała znacznie szybciej. Mimo wszystko można było po cichu liczyć na to, że zobaczymy ją w finale.
Tymczasem okazało się, że w sobotę 24-latki nie było stać na występ w głównym biegu, który planowo został rozegrany o 16:35. Jednak nieco ponad godzinę wcześniej doszło do dwóch biegów eliminacyjnych, które miały wyłonić finalistki. Skrzyszowska wystartowała w pierwszym z nich, ale tam zajęła dopiero szóste miejsce. Czas 12.66, gorszy o ledwie jedną setną od SB, tylko udowodnił, że taki jest jej poziom w 2025 roku. Rywalki zaś biegają znacznie szybciej.
O ile szybciej dokładnie? To pokazał wspomniany finał, w którym największymi gwiazdami były aktualne mistrzyni olimpijska Masai Russell, a także rekordzistka świata Tobi Amusan. Po pierwszych trzech płotkach wydawało się jednak, że faworytki pogodzi Nadine Visser, która świetnie wystartowała, ale później popełniła błąd. Zahaczyła o jeden z płotków, wskutek czego zajęła przedostatnie miejsce. A i tak jej czas - 12.60 - był lepszy od tego osiągniętego przez Skrzyszowską.
Wygrała biegaczka z Ameryki, która wybiegała świetny rezultat 12.19. To rekord mityngu, zaledwie o 7 setnych sekundy wolniejszy od rekordu świata Amusan. Z kolei Nigeryjka musiała zadowolić się trzecią pozycją, którą dał jej czas 12.25. Faworytki na mecie przedzieliła Tonea Marshall z czasem 12.24.
Finał był więc emocjonujący, jednak nie w sposób, jak wyobrażali to sobie kibice zgromadzeni na trybunach Stadionu Śląskiego. Rywalki Skrzyszowskiej pokazały, że znajdują się w świetnej dyspozycji. A co z Pią? Na miesiąc przed mistrzostwami świata w Tokio wydaje się, że sam awans do finałowego biegu najważniejszych zawodów sezonu będzie dla niej sukcesem.
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!