Rzut młotem to od wielu lat konkurencja dająca nam wiele nadziei na medale wszelkich imprez lekkoatletycznych z igrzyskami włącznie. Nie inaczej jest w tym roku. Szczególnie Wojciech Nowicki, mistrz Europy z Rzymu z tego roku i jednocześnie obrońca olimpijskiego tytułu, jest jednym z głównych kandydatów do medalu. Czy do złotego, to trudno powiedzieć, bo w kapitalnej formie jest mistrz świata Kanadyjczyk Ethan Katzberg, ale liczymy, że Polak powalczy.
Podczas kwalifikacji najedliśmy się jednak trochę strachu. Nowicki rzucał słabo jak na swoje możliwości. Jego najdalsza próba to 76,32 metrów. Tym samym nie wypełnił minimum kwalifikacyjnego (77 metrów). Na szczęście w drugiej grupie nie znalazło się dostatecznie wielu lepszych od niego, by wyrzucić Polaka z grona dwunastu finalistów. W nim znalazł się także Paweł Fajdek, któremu udało się to w ostatnim rzucie. Wcześniejsze dwa spalił i gdyby zrobił to kolejny raz, byłyby to trzecie igrzyska w jego karierze, podczas których zawalił kwalifikacje (nie zepsuł ich tylko w Tokio, gdzie potem zdobył brąz).
Jak się okazuje, Nowicki napędził stracha nie tylko kibicom, ale też... sędzi. Jego pierwszy rzut kwalifikacyjny nie został zaliczony, ale nie dlatego, że trafił w siatkę czy spalił próbę. Młot wyleciał poza promień, w którym musi zmieścić się, by próba mogła być zaliczona. Co więcej, mógł on trafić siedzącą tuż za linią promienia sędzię. Na szczęście zachowała ona koncentrację i w porę zauważyła nadlatujący młot, usuwając się z drogi. Gdyby ją trafił, to nawet lepiej nie myśleć o konsekwencjach. W 2015 roku Paweł Fajdek trafił przypadkowo młotem w kolano swego ówczesnego trenera, legendarnego Czesława Cybulskiego. Mężczyzna trafił do szpitala i musiał przejść operację kolana oraz kości piszczelowej.
Finał rzutu młotem odbędzie się w niedzielę 4 sierpnia w sesji wieczornej. W kwalifikacjach najdalej rzucił Ethan Katzberg, którego młot poszybował na 79,93 m.