Od dłuższego czasu australijski przedsiębiorca Aron D'Souza promuje projekt Enhanced Games, czyli międzynarodową imprezę sportową, podczas której sportowcy nie będą poddawani testom antydopingowym. Wydarzenie ma się odbyć w 2025 roku i być zorganizowane na wzór IO. "Wśród osób, które wyraziły zainteresowanie naszym projektem, jest wielu sportowców, którzy wystartują na IO w Paryżu" - stwierdził, cytowany przez Sport-express.ru. Zdradził, że lekkoatleci mogliby zarobić w nim bardzo duże pieniądze.
"Alternatywna organizacja dla skorumpowanych igrzysk olimpijskich. Wierzymy, że nauka czyni ludzkość" - tak brzmi opis Enhanced Games. Nowy projekt wywołał spory szum w mediach, a kolejni sportowcy mają wyrażać nim coraz większe zainteresowanie. Szef międzynarodowej organizacji lekkoatletycznej World Athletics Sebastian Coe zapowiada drakońskie kary dla tych, którzy zdecydują się wziąć w nim udział.
"To kompletna bzdura" - rozpoczął - "Nie chcę rozmawiać na ten temat, ale mam ostrzeżenie dla zainteresowanych lekkoatletów. Jeśli okażesz się na tyle kretynem, że w trakcie kariery sportowej weźmiesz udział w tych zawodach, to zostaniesz zdyskwalifikowany na długi czas" - wyjaśnił na konferencji prasowej podczas HMŚ w Glasgow, cytowany przez portal Athletics Illustrated.
Podobne zdanie ma również prezes Jamajskiego Stowarzyszenia Olimpijskiego (JOA) Christopher Samuda. "W sporcie trzeba dążyć nie tylko do najlepszych wyników, ale również demonstrować olimpijskie ideały, etykę, uczciwość i inne zasady moralne. Ten pomysł niesie za sobą wielkie ryzyko dla zdrowia uczestników, ponieważ sportowcy będą próbować przesuwać granice zdrowego rozsądku" - podsumował.
Dyrektor Amerykańskiej Agencji Antydopingowej (USADA) Travis Tygart nazwał projekt "niebezpiecznym pokazem klaunów". Inne zdanie na jego temat ma za to utytułowany pływak James Magnussen. "Jeśli wyłożą milion dolarów za rekord świata w stylu dowolnym na 50 metrów, dołączę do nich jako pierwszy. Rzekomo mają za sobą osobę wartą miliard dolarów, więc nie powinno być to dla nich problemem" - spuentował w rozmowie z "The Guardian".