Jakub Szymański to 21-latek, który w tym roku robi furorę - miesiąc temu pobił rekord Polski, a w sumie w styczniu i w lutym uzyskał sześć świetnych wyników. Takich, które znajdują się teraz w historycznym top 8 polskiej lekkoatletyki.
Szymański przed rokiem zdobył srebrny medal halowych ME, ale światowa rywalizacja w biegu na 60 m przez płotki stoi na jeszcze zdecydowanie wyższym poziomie. Dlatego Polak nie jest faworytem do podium, ale z pewnością jest jednym z kandydatów - ma w 2024 roku dziewiąty wynik na świecie, a ósmy z grona zawodników, którzy są na MŚ w Glasgow. Ale do numeru trzy w tym towarzystwie Kuba traci zaledwie 0,04 s.
- Liczymy, że jeszcze na spokojnie może poprawić nowo ustanowiony rekord Polski oraz powalczyć w finale MŚ - mówił nam przed rozpoczęciem rywalizacji Maciej Ryszczuk, który prowadzi Szymańskiego razem z Mikołajem Justyńskim. A kibicom sportu Ryszczuk jest dobrze znany ze współpracy z Igą Świątek.
Niewiele brakowało, a Szymański nie wystąpiłby w Glasgow w żadnym biegu. W eliminacjach drgnął w blokach startowych, przez co niektórzy rywale za szybko ruszyli i trzeba było zrestartować bieg. Przez dobrą minutę czekaliśmy niepewni czy Polak zostanie dopuszczony do tego restartu. Skończyło się na tym, że Szymański zobaczył żółtą kartkę.
- Ta żółta kartka troszkę mnie zdziwiła. Na zawodach można mieć dwie, muszę teraz uważać - mówił już po biegu w rozmowie z TVP Sport. - Wydaje mi się, że zrobiłem ruch po tym, jak obok ruszył się zawodnik z Wielkiej Brytanii. Ale okazuje się, że było jednak inaczej - dodawał.
Jak się okazuje, dużo większe nerwy przeżywał Filip Moterski, kierownik techniczny naszej ekipy na MŚ w Glasgow. Od niego dowiadujemy się, że starter chciał dyskwalifikacji dla Polaka, ponieważ uznał, że nasz biegacz popełnił falstart. - Z tego co wiem, byłaby dyskwalifikacja, ale arbiter zmienił decyzję startera - mówi nam Moterski.
Po żółtej kartce Szymański zachował spokój. Bardzo dobrze wystartował, a później spokojnie kontrolował bieg i skończył go z dobrym czasem 7,57 s (0,10 s od rekordu życiowego) na drugim miejscu, a w całych eliminacjach (było sześć biegów) miał czwarty wynik.
- Generalnie psychicznie mega luz. To był taki spacerek troszkę. Ostatnie kroki już leciałem, nie wkładałem tam żadnej siły - mówił Szymański w TVP Sport. I dodawał, że teraz nastawi się na bicie rekordu Polsku i zarazem swojej życiówki.
- Jak głowy nie nastawię, to nie ma ciągu, nie ma pazura. Ale to nam było potrzebne w eliminacjach, żeby nie wydać wszystkich papierów. A teraz w półfinale będzie 110 procent - obiecał.
W półfinałach (godzina 20.10) zobaczymy też Krzysztofa Kiljana (7,67 s w eliminacjach). Finał zaplanowano na godzinę 22.30.