• Link został skopiowany

Jedna z najlepszych zawodniczek świata czeka na polski paszport. Prezes apeluje do prezydenta

Łukasz Jachimiak
Ma 27 lat, od trzech mieszka w Polsce, czyli ojczyźnie swoich dziadków, i czeka, aż będzie mogła startować pod flagą biało-czerwoną. - Papiery są u prezydenta, procedura się toczy, my zrobiliśmy już wszystko, co mogliśmy - mówi wiceprezes PZLA Tomasz Majewski o sprawie Białorusinki Marii Żodzik. Mająca piąty wynik na świecie skoczkini wzwyż tylko w telewizji obejrzy halowe MŚ, ominą ją też letnie ME i nie wiadomo, czy wystąpi na igrzyskach olimpijskich w Paryżu.
Maria Żodzik
https://www.instagram.com/maria.zhodzik/

W październiku 2023 Maria Żodzik wystąpiła o polskie obywatelstwo. Jeśli prezydent Andrzej Duda przyzna jej nasz paszport, to Polski Związek Lekkiej Atletyki będzie mógł się starać o jak najszybsze dopuszczenie jej do międzynarodowych startów. Szkoda, że niemożliwy jest występ skoczkini wzwyż na halowych MŚ w Glasgow, które odbędą się już od 1 do 3 marca.

Zobacz wideo Ewa Swoboda mistrzynią Polski w biegu na 60 metrów! "Biegamy coraz szybciej"

Niestety, ze słów wiceprezesa PZLA Tomasza Majewskiego wynika też, że bez Żodzik Polska pojedzie również na czerwcowe mistrzostwa Europy do Rzymu. A nie wiadomo, co będzie z występem zdolnej sportsmenki na igrzyskach olimpijskich w Paryżu, mimo że dopiero co Żodzik się na nie zakwalifikowała

Majewski nie ma złudzeń: Nie mówmy, że jest szansa na jej start na ME

- Czekamy i już wiemy, że nie ma opcji, żeby się to wszystko udało przyspieszyć. Nie mówmy, że jest szansa na jej start dla Polski już na ME w Rzymie [7-12 czerwca]. Mówmy o igrzyskach - mówi w rozmowie ze Sport.pl Majewski.

W myśl przepisów World Athletics, czyli światowej federacji lekkoatletycznej, przy zmianie barw narodowych sportowca obejmuje trzyletnia karencja. Czas wymaganej przerwy między startami dla Białorusi a Polski minie Żodzik 20 czerwca 2024 roku. Teoretycznie jest możliwe, że PZLA wystara się o skrócenie tego okresu. Ale dopóki zawodniczka nie ma polskiego paszportu, dopóty federacja ma związane ręce.

- Wszystkim cały czas tłumaczę, że tu nic nie jest pewne, że nic się nie dzieje z automatu. Czekamy na przyznanie jej obywatelstwa, a kiedy Maria je dostanie, dopiero wtedy będziemy mogli zacząć proces w światowych strukturach lekkoatletycznych, na koniec którego ona będzie miała zgodę na starty pod polską flagą. Rzeczywiście 20 czerwca skończy jej się karencja, ale musi jeszcze zebrać się panel World Athletics, a on wcale tak często się nie zbiera, bo w naszym sporcie nie ma zbyt wielu zmian obywatelstwa. My już te wszystkie procedury znamy, już przez nie przechodziliśmy z innymi zawodnikami i na pewno wszystkiego dopilnujemy. Wszystko zgłosiliśmy, a teraz następny krok będziemy mogli zrobić dopiero w momencie, w którym zawodniczka dostanie polski paszport - podkreśla Majewski.

Gdy pytamy czy prezydent Andrzej Duda nie może przyznać obywatelstwa Marii Żodzik w specjalnym trybie, skoro udokumentowane jest, że jej dziadkowie byli Polakami, wiceprezes PZLA odpowiada: - To jest okoliczność, która pomaga, przyspiesza sprawę. Papiery są już u prezydenta, procedura się toczy, my zrobiliśmy już wszystko, co mogliśmy i przyspieszyć tego nie jesteśmy w stanie.

Prezes przypomina prezydentowi

Żodzik ma w bieżącym sezonie piąty wynik na liście najlepszych rezultatów na świecie w swojej konkurencji. 197 cm, jakie skoczyła 18 lutego w Toruniu, to jej rekord życiowy, i zarazem osiągnięte minimum uprawniające do startu na igrzyska.

Po tym występie Marii o jak najszybsze przyznanie jej polskiego paszportu mniej lub bardziej wprost zaapelowali ważnie ludzie naszego sportu. W tym prezes Polskiego Komitetu Olimpijskiego Radosław Piesiewicz.

Ten wynik Żodzik to dowód, że jest w formie, w której mogłaby już teraz powalczyć o medal dla Polski, gdyby miała prawo startować w halowych MŚ w Glasgow.

Białoruś okradła ją z marzeń i jeszcze ją obwiniła

Ale zawodniczka pochodząca z Białorusi na razie wielkie zawody tylko ogląda, siedząc przed telewizorem. Jej kariera załamała się w 2021 roku, tuż przed igrzyskami olimpijskimi w Tokio.

"Choć skoczkini wzwyż uzyskała kwalifikację z rekordem życiowym 196 cm, to nie pojechała na zawody ze względu na brak badań antydopingowych. Federacja po prostu zapomniała zorganizować niezbędną liczbę kontroli, która jest wymagana dla zawodników planujących start w igrzyskach olimpijskich. Białorusinka posiadająca kwalifikację nie została w ostatniej chwili zabrana do Tokio ze względu na zator w systemie" - pisał portal tribuna.com.

Ucieczka do Polski i praca w McDonald's. "Nie spotkała się w Polsce ze wspaniałym przyjęciem"

Żodzik widząc, że działacze próbują zrzucić winę na nią, postanowiła przeprowadzić się do Białegostoku. "W przeciwieństwie do Cimanouskiej* Maria nie spotkała się w Polsce ze wspaniałym przyjęciem i wielką pomocą. Dziewczyna musiała iść do pracy w McDonald's, a jednocześnie utrzymywać formę" - przypominała niedawno tribuna.com.

Żodzik przez pół roku tę pracę łączyła z treningami, które organizowała sobie na własną rękę. Wreszcie zajął się nią trener Robert Nazarkiewicz z Podlasia Białystok. Żodzik podkreśla, że w Polsce czuje się szczęśliwa i bardzo chce startować dla Polski.

*Kryscina Cimanouska to sprinterka, która w 2021 roku uciekła z Tokio do Warszawy, po tym, jak na igrzyskach olimpijskich w Japonii bardzo źle traktowali ją białoruscy działacze. Rok później Cimanouska dostała polskie obywatelstwo i w naszych barwach zadebiutowała na MŚ 2023. W Budapeszcie razem z Pią Skrzyszowską, Magdaleną Stefanowicz i Ewa Swoboda zajęła piąte miejsce w sztafecie 4x100 m. A po wszystkim opowiedziała nam swoją trudną historię:

Więcej o: