Kelvin Kiptum miał na koncie zwycięstwa w maratonach w Chicago, Londynie i Walencji. Do niego należy rekord świata na tym dystansie. Rok temu w Chicago pokonał trasę w czasie 2:00:35.
Do wypadku doszło w minioną niedzielę w pobliżu miejscowości Kaptagat w południowo-zachodniej Kenii. Wiadomość o jego śmierci obiegła świat dzień później. Śledczy ustalili, że w wypadku nie uczestniczyły inne pojazdy.
Za kierownicą samochodu, który się rozbił siedział Kiptum. W pewnym momencie 24-latek stracił panowanie nad autem i wypadł z drogi. Następnie przejechał ok. 60 metrów poboczem, po czym uderzył w drzewo.
Kenijskie media opublikowały zdjęcia rozbitego samochodu Kiptuma. Widać na nich wybite szyby, zmiażdżoną deskę rozdzielczą i zniszczony dach i wszystkie drzwi pojazdu.
Kelvin Kiptum i jego trener Gervais Hakizimana zginęli na miejscu. W samochodzie była jeszcze kobieta, której udało się przeżyć. Trafiła do szpitala.
Kenijski biegacz był wskazywany jako faworyt do złotego medalu igrzysk olimpijskich w Paryżu. Bardzo szybko stał się twarzą maratonu. W kwietniu 2023 r. zadebiutował w londyńskim maratonie, na którym ustanowił drugi wówczas najlepszy czas w historii konkurencji (2:01:25) - był to czas zaledwie o 16 sekund gorszy od ówczesnego rekordu świata Eliuda Kipchoge. Pół roku później pobiegł w Chicago prawie minutę szybciej. Był pierwszym w historii, który na dystansie maratonu zszedł poniżej dwóch godzin i jednej minuty.
Kelvin Kiptum zmarł w wieku 24 lat. "Jesteśmy zszokowani i głęboko zasmuceni wiadomością o druzgocącej stracie Kelvina Kiptuma i jego trenera Gervaisa Hakizimany. W imieniu World Athletics przesyłamy najszczersze kondolencje ich rodzinom, przyjaciołom, kolegom z drużyny i narodowi kenijskiemu. (...) Niesamowity sportowiec, który pozostawił po sobie niesamowitą spuściznę. Będzie nam go bardzo brakować" - oznajmił prezes World Ahletics Sebastian Coe.