Robert Korzeniowski został trenerem polskich chodziarzy w październiku 2022 r. Wydawało się, że to najlepsze możliwie rozwiązanie dla Katarzyny Zdziebło i Dawida Tomali, że nawiążą do sukcesów z Eugenne, Monachium (srebrne medale Zdziebło) i Tokio (złoto olimpijskie Tomali). Ostatecznie poszło im w tym roku zaskakująco słabo, a do tego doszły spięcia z Korzeniowskim, który ostatecznie zrezygnował z posady. Przeważa opinia, że Korzeniowski nie sprawdził się w roli trenera na każdej możliwej płaszczyźnie.
Tomala i Korzeniowski są ze sobą skonfliktowani. To efekt bardzo nieudanej współpracy na linii zawodnik-trener w ostatnich kilku miesiącach. Obie strony oczerniały siebie nawzajem kilka tygodni temu w kolejnych wywiadach. Polski Związek Lekkiej Atletyki odcinał się od ich sporu.
Dzisiaj Korzeniowski nie przyjąłby propozycji poprowadzenia polskich chodziarzy. Uważa, że to lekkoatleci są winni temu, że współpraca nie ułożyła się najlepiej.
- Po prostu żałuję, że dałem się na to namówić. W zeszłym roku odpowiedziałem na zaproszenie i podjąłem się konkretnego wyzwania jako trener kadry narodowej w chodzie sportowym. Zawarłem z zawodnikami kontrakt i umówiłem się, w jaki sposób będziemy pracować. Warunki tej umowy nie zostały przez nich dotrzymane. Przed rozpoczęciem współpracy dokładnie powiedziałem im, jak będzie wyglądał cały okres przygotowań. Każdy miał świadomość, na co się pisze i nikt nie został zaskoczony. Z wielu rzeczy zrezygnowałem, by móc z nimi trenować, to był dla mnie wysiłek. Teraz jestem już pewny, że już nigdy więcej nie podejmę się podobnego zadania. Ten etap jest definitywnie zamknięty - powiedział czterokrotny mistrz olimpijski w rozmowie z WP SportoweFakty.
Konflikt Tomali z Korzeniowskim przeniósł się do przestrzeni medialnej. Są głosy, że na spór mają wpływ nie tylko kwestie sportowe, ale też prywatne. Jednak Korzeniowski do dziś nie może zrozumieć, o co chodzi Tomali.
- Dawid Tomala nie pracował ze mną, a ja nie zawierałem z nim żadnego kontraktu. Jeśli ktoś z bloku naprzeciwko będzie chciał komentować, co jem na co dzień, to ja jego zarzuty odbiorę w stopniu równie poważnym, jak zarzuty sformułowane niedawno przed Dawida Tomalę. Naprawdę nie wiem i nie rozumiem, jaki miał w tym cel, po co to było potrzebne - ocenił Korzeniowski.
Obaj panowie nie rozmawiali ze sobą przez jakiś czas po mistrzostwach świata w Budapeszcie. Korzeniowski przekonuje, że nie jest na niego obrażony. W Krynicy-Zdroju doszło do spotkania.
- Dawid Tomala musi po prostu przemyśleć pewne sprawy. Nie konsultował niczego ze mną, nie kontaktował się ze mną, by cokolwiek wyjaśniać. Mogę jedynie zdradzić, że pierwszy raz przyszedł do mnie z gałązką oliwną dwa tygodnie temu podczas Forum Ekonomicznego w Krynicy-Zdroju. To, czy będzie chciał o tym coś poopowiadać, to już zależy tylko od niego. To on wywołał burzę - przyznał.
- Szkoda, że zamiast normalnie się rozstać jak ludzie, tworzymy jakieś PR-owe zagrywki. Nikomu to nie było potrzebne. Ja już nigdy w życiu nie dam się namówić na żadne współprace - zakończył.