Przed dwoma miesiącami, w połowie lipca, hiszpański serwis El Digital Sur poinformował, że Jelena Isinbajewa przebywa obecnie w Hiszpanii. Dokładnie w luksusowym kompleksie na Teneryfie, gdzie wiedzie "bardzo dyskretne życie".
Kilka dni po tym słowa dwukrotnej złotej medalistki olimpijskiej w skoku o tyczce wywołały prawdziwy szok w Rosji. "Kochani, rzadko reaguję na jakiekolwiek wiadomości lub artykuły związane z moim nazwiskiem, ale tym razem daję wam prawdę. Do 2018 roku występowałam w CSKA. Otrzymywałam wysokie nagrody i tytuły za wybitne osiągnięcia sportowe. Te stopnie, o których dzisiaj się mówi, są nominalne, ponieważ nie jestem i nigdy nie byłam w służbie Sił Zbrojnych Federacji Rosyjskiej. Tak jak nigdy nie byłam deputowaną do Dumy Państwowej ani członkinią żadnej partii. Moim powołaniem jest sport" - napisała na Instagramie w języku hiszpańskim. Te słowa dla jej rodaków były o tyle bolące, gdyż Isinbajewa do niedawna uchodziła za jedną z pupilek Władimira Putina. Jeszcze kilka miesięcy temu jako przedstawicielka sportowców zasiadła w gronie 75 osób, które na życzenie prezydenta przygotowywały nową konstytucję.
W środę media obiegła informacja, że Rosjanka usunęła ze swojego instagramowego profilu zdjęcie z Władimirem Putinem. Pierwotnie Isinbajewa opublikowała je w listopadzie 2017 roku przed wyborami prezydenckimi w Rosji.
"Jestem w drużynie Putina" - można było pod nim przeczytać, co było wyrazem poparcia dla prezydenta Rosji przed tamtymi wyborami. Isinbajewa miała także usunąć zdjęcie z 2019 roku, gdy wybrała się na zaanektowany przez Rosję Krym oraz post z życzeniami urodzinowymi dla ministra obrony, Siergieja Szojgu.
Więcej takich informacji znajdziesz na Gazeta.pl
"Od mistrzyni olimpijskiej i "pupilki Putina" po zdrajczynię i wroga ojczyzny. Jelena Isinbajewa, tyczkarka, którą jeszcze chwilę temu kochała cała Rosja, dziś jest wymazywana z historii. Wygląda jednak na to, że sama sportsmenka się tym nie przejmuje, a Rosjanie w wygumkowywaniu atletki się wręcz ośmieszają. Jak choćby w sprawie stadionu jej imienia w Dagestanie" - tak sprawę Isinbajewej opisywał Kacper Sosnowski ze Sport.pl.