Fantastyczny bieg Natalii Kaczmarek na 400 metrów dał Polsce drugi medal lekkoatletycznych MŚ w Budapeszcie. Wcześniej srebro wywalczył Wojciech Nowicki w rzucie młotem. On jest już uznanym mistrzem i ona też już była utytułowana. Ale dla niej sukces z Budapesztu to przełom, bo to jej pierwszy indywidualny medal światowej imprezy.
- Spałam tylko trzy godziny. Przez zmęczenie i emocje. Ale do soboty spokojnie odpocznę - mówi wicemistrzyni świata, przed którą w Budapeszcie jeszcze start w sztafecie 4x400 m (w sobotę eliminacje i oby w niedzielę finał).
Kaczmarek poza najnowszym srebrem w swojej kolekcji ma już złoty i srebrny medal olimpijski ze sztafet, złoty i srebrny medal ME ze sztafet, srebrny medal ME wywalczony indywidualnie, a także srebro i brąz halowych MŚ w sztafetach i drużynowy brąz halowych ME. Na uwagę, że to pokaźny bilans jak na 25-latkę, odpowiada: - Ja sobie myślę, że mam już 25 lat! Żartuję. Tak naprawdę wydaje mi się, że mam dobry wiek. Nie jest tak, że mam bardzo mało lat i przecież nie jestem też superstara - dodaje.
Kaczmarek od razu po zdobyciu srebra MŚ w Budapeszcie zaczęła mówić, że jej kolejnym celem będzie indywidualny medal przyszłorocznych igrzysk olimpijskich. - Rok temu wywalczyłam indywidualnie srebro ME i mówiłam sobie, że fajnie, ale mistrzostwa Europy to tylko mistrzostwa Europy, a ja chcę więcej. Wciąż chcę. Na pewno nie zabraknie mi dalszej motywacji - mówi nasza biegaczka.
Kolejny sukces Kaczmarek może osiągnąć jeszcze w tym roku. W połowie września czeka ją start w finale Diamentowej Ligi. Wystąpi tam jako liderka cyklu. - Na pewno teraz trochę odpuszczę treningi, ale zazwyczaj na koniec sezonu byłam w dobrej formie, nawet mimo odpuszczenia. Po igrzyskach w Tokio potrafiłam nawet pobić rekord życiowy - mówi.
Nawiązując do wyjazdu Kaczmarek do Eugene w Oregonie, rzecznik prasowy PZLA zapytał ją, czy wybierze się też na Wschodnie Wybrzeże, do Bostonu. Jak się dowiadujemy, tam, w siedzibie technicznego sponsora Natalii, firmy New Balance, trwają prace nad stworzeniem dedykowanych jej lekkoatletycznych kolców.
- Są rozmowy, ale to jeszcze chwilę potrwa. Na razie się do Bostonu nie wybieram, myślę, że w listopadzie albo w grudniu. W tych kolcach, które mam teraz, biega mi się dobrze, czuję się bardzo komfortowo, jest wygodniej niż w poprzednich. Ale fajnie by było mieć buty Natalii Kaczmarek, z jakimś własnym wariantem kolorystycznym i dopasowane już idealnie do mnie - odpowiada wicemistrzyni świata.
Kaczmarek nie zgadza się z powszechnymi opiniami, że nowe kolce z wkładkami z karbonu powodują więcej kontuzji. - Wydaje mi się, że kontuzje zawsze były i zawsze będą, niezależnie od butów. Może niektórzy szukają dziury w całym? Ja dużo robię, żeby nie mieć kontuzji. Wykonuję dużo ćwiczeń prewencyjnych, dbam też bardzo o regenerację - podkreśla nasza najlepsza biegaczka.
Podobno na tych nowych butach Natalii nie będzie kłopotu ze zmieszczeniem jej nazwisk. Biegaczka zaręczona z kulomiotem Konradem Bukowieckim jest pewna, że po ślubie nie będzie miała w dokumentach obu nazwisk. - Na pewno nie będzie Natalia Kaczmarek-Bukowiecka. Jeszcze nie wiem, które nazwisko wybiorę, ale dwóch nie chcę, bo byłoby za długo - mówi.
Ślub pary, którą trochę już męczy popularność, jest planowany na czas po przyszłorocznych igrzyskach olimpijskich. A o tej popularności Kaczmarek mówi tak: - Dużo się o nas pisze w internecie. Trochę to wkurza, ale raczej to jest pozytywne. Na pewno moja popularność mnie nie przerasta, nie jest na takim poziomie. Choć wzrosła. Ostatnio robiłam sobie codziennie z kimś zdjęcia. Ludzie mnie często zaczepiali. Rozpoznają mnie, ale nie jest tak, że nie mogę się opędzić. Oczywiście nie mam do nikogo pretensji, to normalne, że każdy chce porozmawiać, podejść.
Kaczmarek sama podkreśla, że rosnąca popularność to konsekwencja jej coraz większych sukcesów. I zapewnia, że jeszcze większe zainteresowanie wcale nie będzie jej przeszkadzało, jeśli rzeczywiście będzie spowodowane coraz lepszymi wynikami w sporcie.
- Jestem taka, że lubię ciężko trenować, często mówię trenerowi, żebyśmy coś dołożyli, zrobili więcej, a on mnie hamuje. Na pewno będziemy dokładali, żebym szybciej biegała, bo na tym to polega. Nie boję się tego, obym tylko miała zdrowie - kończy wicemistrzyni świata.