• Link został skopiowany

Mamy Polkę na Srebrnym Globie! Natalia Kaczmarek jak Irena Szewińska!

Łukasz Jachimiak
Na ostatnią prostą wbiegła na czwartym miejscu, ale było widać, że nie odpuści i na metę wpadła druga. Za linią kończącą ten piękny finał 400 metrów Natalia Kaczmarek śmiała się i płakała jednocześnie. Jest wicemistrzynią świata, ma srebro. To jej kolejny gigasukces. Chyba jeszcze większy niż złoto i srebro z olimpijskich sztafet z Tokio.
Fot. Petr David Josek / AP

Była Irena Szewińska, jest Natalia Kaczmarek! Tak, to są wielkie słowa, ale wielka jest też nasza wicemistrzyni świata. A sukces 25-letniej Polki na MŚ w Budapeszcie jest po prostu ogromny.

Rok temu Anna Kiełbasińska była ósma w finale 400 metrów na MŚ w Eugene i to było coś. A gdy na poprzednich mistrzostwach świata (w 2019 roku w Dausze) do finału wbiegły siódma Justyna Święty-Ersetic i ósma Iga Baumgart-Witan, to trener Aleksander Matusiński z radości pierwsze Polki w finale MŚ na tym prestiżowym dystansie trochę żartobliwie porównywał do pierwszych ludzi, którzy stanęli na Księżycu.

Zobacz wideo "Im bardziej zmęczone rywalki, tym lepiej dla mnie". Natalia Kaczmarek najszybsza w półfinałach

Prawda jest taka, że dla Europejek jedno okrążenie piekielnie szybkiego sprintu to obca planeta. Ona od lat należy do inaczej zbudowanych, fizjologicznie bardziej predestynowanych do takiego biegania zawodniczek z Ameryk i Karaibów.

Dawno, dawno temu, gdy te biedniejsze kraje w swoich sportowców jeszcze nie inwestowały, widzowie pasjonowali się walką Europejek z biegaczkami z USA. Na igrzyskach olimpijskich w Montrealu w 1976 roku w finale z trzema Amerykankami ścigało się aż pięć Europejek - poza naszą Ireną Szewińską po dwie reprezentantki NRD i Finlandii. Pani Irena wygrała z rewelacyjnym czasem 49.28 s i z ogromną przewagą - aż 1,13 sekundy nad wicemistrzynią! To był rekord świata przez dwa kolejne lata. I to jest rekord Polski aż dziś, mimo że minęło aż 47 lat.

Natalia jak diament

W środę w Budapeszcie prawie tak wielką przewagę nad resztą świata jak pani Irena w 1976 roku miała Marileidy Paulino. Aktualna wicemistrzyni olimpijska i wicemistrzyni świata sprzed roku pobiła rekord Dominikany znakomitym wynikiem 48.76 s. Kaczmarek zanotowała wynik 49.57 s. O 0.03 s lepszy niż Sada Williams, brązowa medalista poprzednich MŚ. Z rywalką z Barbadosu Polka do ostatnich metrów walczyła o srebro. Reszta była daleko. Czwarta Rhasidat Adeleke to najszybsza Europejka, która przyjechała na Węgry z życiówką 49.20 (czyli o 0.28 s lepszą od życiówki Natalii), straciła do Polki 0,56 s, a do podium 0,53. Kaczmarek na to podium wbiegła bardzo pewnym krokiem.

I to jest naprawdę krok bardzo ważny w historii biegania na 400 metrów. Ostatni medal mistrzostw świata dla Europejki na 400 metrów to było złoto Brytyjki Christine Ohuruogu w 2013 roku, w Moskwie. Czyli z ostatnich 15 medali Europejki wywalczyły jeden. Natomiast ostatni medal MŚ na 400 m dla białej Europejki to brąz Rosjanki Antoniny Kriwoszapki z 2009 roku, z Berlina. Czyli z ostatnich 21 medali jeden zdobyła biała biegaczka. A i tu trzeba się zastanawiać czy aby na pewno zrobiła to na czysto. Bo skoro w 2016 roku ponownie zbadano jej próbki sprzed lat i stwierdzono, że trzeba jej zabrać medale z lat 2012 i 2013 (a to były krążki i z igrzysk olimpijskich, i z MŚ, i z ME - głównie ze sztafet, ale indywidualne też), bo pobiegła po nie na mocnych, niedozwolonych wspomagaczach, to trudno być pewnym, że w 2009 roku sukces osiągnęła uczciwie.

Natomiast Natalia Kaczmarek to biegaczka, którą można, a wręcz trzeba stawiać za wzór. Natalię można by wozić po klubach i szkołach na spotkania z dziećmi. Żeby opowiadała, jak cierpliwie rosła, jak krok po kroku przyspieszała.

Gdy w 2019 roku do Święty-Ersetic i Baumgart-Witan biegały w finale w Dausze, ona miała 21 lat i wygrywała młodzieżowe mistrzostwa Europy. Wielki talent poparła wielką pracą, dzięki czemu dwa lata później biegała szybciej o półtorej sekundy (progresja z 52.34 na 50.70). To się stało również dzięki korzystaniu z superbutów. Kolce z karbonową wkładką pozwoliły przyspieszyć całemu światu. Ale od zawodników i trenerów słyszymy, że gdy nie wypracuje się mocy, to te buty okażą się za twarde i zaburzą technikę.

Kaczmarek już dwa lata temu była na tyle mocna, żeby w tych nowych kolcach stać się liderką polskich sztafet. Damska spełniła oczekiwania, zdobywając olimpijskie srebro. Natomiast mieszana została jedną z największych sensacji tokijskich igrzysk. Wywalczyła złoto.

Rok po tych wielkich sukcesach Kaczmarek zaczęła biegać poniżej 50 sekund (49.86). Już na ubiegłorocznych MŚ w Eugene zapewne biegłaby w finale, gdyby potężnie nie osłabiło jej zatrucie pokarmowe. O tamtej szansie straconej nie z własnej winy Kaczmarek dobrze pamiętała. Ta pamięć dodatkowo napędzała ją do pracy. W tym sezonie, w lipcu, zbliżyła się do legendarnego rekordu Szewińskiej na 0.20 s. Gdy w Chorzowie, w Memoriale Kamili Skolimowskiej, który był świetnie obsadzonym mityngiem Diamentowej Ligi, uzyskała czas 49.48 s., to nasze serca zaczęły bić szybciej.

Ona to czuła

- Nie mówię, że urwę jeszcze 0.20 s z życiówki, ale mówię, że powinno być dobrze - tak Natalia stawiała sprawę w rozmowie ze Sport.pl niespełna miesiąc temu. Wtedy była pewna, że jeszcze ma rezerwy na mistrzostwa świata. I że pewności siebie zyskała tyle, by w Budapeszcie powalczyć o wielką rzecz.

- Już nie chcę mówić, że z kimś nie wygram - słyszeliśmy od Natalii po jej diamentowych zwycięstwach w Chorzowie i w Monako. A po tym jak w Budapeszcie Kaczmarek miała drugi najszybszy bieg w historii eliminacji (50.02) i najlepszy w dziejach rezultat półfinałów MŚ (49.50), to finału wszyscy tu po prostu nie mogliśmy się doczekać.

- Wygrałam już z każdą zawodniczką, z którą tu będę biegła w finale. To dobry prognostyk - zauważała Natalia. Czyli jeszcze podkręcała temperaturę. A zarazem ją schładzała, gdy powtarzała "Nie odpowiadam". To była reakcja na pytania jednego z dziennikarzy, który za wszelką cenę chciał od Natalii usłyszeć czy czuje się przygotowana na medal, a może nawet na pobicie rekordu Ireny Szewińskiej.

Bariery połamane. To może być początek

Kaczmarek dała odpowiedź na bieżni. Wcześniej nieoficjalnie słyszeliśmy od ludzi z jej otoczenia, że jest przygotowana "pięknie". A sami widzieliśmy i poniekąd słyszeliśmy od Natalii, że poznikały wszystkie bariery w jej głowie. Sama je połamała, sama w drodze do tego finału przekonała się, że potrafi więcej, niż myślała. Ten srebrny medal to może być początek wielkiej kolekcji wielkich rzeczy zdobywanych przez Polkę indywidualnie.

Miała złoto i srebro olimpijskie ze sztafet. Ma srebro MŚ indywidualnie. I ma dopiero 25 lat.

Więcej o: