Kraj, który miał Jacka Wszołę i Artura Partykę, musi tęsknić za pięknymi konkursami skoku wzwyż na wielkich imprezach. Obaj byli wielkimi gwiazdami sportu, obu zawdzięczamy miliony wzruszeń i wspomnień. I tak, tęsknimy. I pewnie nawet się niecierpliwimy, nie widząc nikogo, kto doskoczyłby do poziomu, na jakim byli oni.
Norbert Kobielski to 26-latek z dużym talentem, ale jeszcze bez dużych wyników. Choć dla niego dużą sprawą jest to, co właśnie osiągnął.
W poniedziałkowy wieczór na Nemzeti Atlétikai Központ (Narodowe Centrum Lekkoatletyczne) z wynikiem 2.25 m skończył mistrzostwa świata na 10. miejscu. Co to jest za wynik w porównaniu z 2.35, czyli rekordem życiowym Wszoły z 1985 roku i tym bardziej w porównaniu z rekordem Polski 2.38 Partyki z 1996 roku, prawda?
- To jest trochę poniżej oczekiwań - odpowiada Kobielski. On ma życiówkę 2.29 m. I niewiele zabrakło, żeby ją w finale budapeszteńskich MŚ wyrównał. - Po tym jakie oddawałem skoki próbne i po tym skoku na 2.25 mówię "Oj, będzie grubo!", ale jednak coś tutaj się skiepściło. Próbowałem na 2.29 powtórzyć taki skok jak na 2.25, jednak tam troszkę był zły rytm, nie był jednostajnie przyspieszony, tylko cały czas była jedna, duża prędkość. I przez to były strącenia - analizuje Kobielski.
Prawda jest taka, że mało kto zapamięta go po tym konkursie. Najlepsi skakali dużo wyżej. Wygrał mistrz olimpijski Gianmarco Tamberi. Włoch skoczył 2.36 m w pierwszej próbie. Srebro zdobył Amerykanin JuVaughn Harrison, który osiągnął tę samą wysokość, ale w drugiej próbie. A brąz wywalczył drugi z aktualnych mistrzów olimpijskich (w Tokio razem z Tamberim zdobyli po złocie) - Katarczyk Mutaz Essa Barshim (2.33).
Kiedy Kobielski rozmawiał z nami, dziennikarzami pracującymi na tych MŚ, czołówka jeszcze startowała w konkursie. Szkoda, że Polak nie poskakał dłużej, czyli wyżej. Ale czy nie ma prawa do zadowolenia? - Czułem się świetnie, bawiłem się świetnie. Pierwszy raz od dawna się bawiłem, pierwszy raz od dawna byłem uśmiechnięty na konkursie, cieszyłem się, że tu jestem, że mogę być tego częścią i mam nadzieję, że następne starty też tak będą wyglądały, że odzyskałem radość ze skakania - mówi.
- W zeszłym roku o tej porze siedziałem w domu ze złamaną nogą [poważnej kontuzji stopy nabawił się podczas MŚ w Eugene, w lipcu ubiegłego roku]. No i wróżono mi, że mogę stracić ten sezon. Cztery miesiące miałem spędzić w ortezie i na rehabilitacjach, a ja się wyleczyłem szybciej i zaliczyłem sezon halowy z piątym miejscem ME, Igrzyska Europejskie z trzecim miejscem i tu jestem dziesiąty. Myślę, że to jest dopiero początek mojej drogi. Wydaje mi się, że dopiero teraz zacznę porządną, prawdziwą przygodę ze sportem - mówi Kobielski. Oby! Partyka nie jeden raz mówił, że to jest Norbert to talent rokujący na nowy rekord Polski.