Jelena Isinbajewa to dwukrotna mistrzyni olimpijska, a także obecna rekordzistka świata w skoku o tyczce. Jej wynik 5,06 m pozostaje niepobity, chociaż Rosjanka nie startuje od dziesięciu lat. Po zakończeniu kariery skupiła się na pracy w Międzynarodowym Komitecie Olimpijskim, była także określana "pupilką" Władimira Putina. Miała angażować się w pomoc prezydentowi Rosji, a także opowiadać się za wojną w Ukrainie. Niedawno znów zrobiło się o niej głośno, więc sama postanowiła zabrać głos.
Hiszpańskie media poinformowały, że Isinbajewa uciekła z Rosji do Hiszpanii i zamieszkała na Wyspach Kanaryjskich. Przypominano, że pracowała m.in. nad nową konstytucją kraju na polecenie Władimira Putina po wybuchu wojny oraz o uzyskaniu przez nią stopnia majora rosyjskiej armii. 41-latka od marca jest objęta ukraińskimi sankcjami, a MKOl badał jej związki z armią i chwilowo nie pracowała w komitecie.
Wiele wskazuje na to, że bez przeszkód do niego wróci.
"Nastąpiła chwilowa przerwa w pracy. MKOl potrzebował czasu, żeby wszystko ogarnąć. Dziś z radością ogłaszam, że już we wrześniu 2023 roku wznowię działalność międzynarodową w MKOl, ponieważ nie ma co do mnie żadnych wątpliwości i nie podlegam żadnym artykułom ani sankcjom" - przekazała Isinbajewa w mediach społecznościowych.
Przy okazji postanowiła odnieść się również do związków z reżimem Putina i wojskiem. "Kochani, rzadko reaguję na jakiekolwiek wiadomości lub artykuły związane z moim nazwiskiem, ale tym razem daję wam prawdę. Do 2018 roku występowałam w CSKA. Otrzymywałam wysokie nagrody i tytuły za wybitne osiągnięcia sportowe. Te stopnie, o których dzisiaj się mówi, są nominalne, ponieważ nie jestem i nigdy nie byłam w służbie Sił Zbrojnych Federacji Rosyjskiej. Tak jak nigdy nie byłam deputowaną do Dumy Państwowej ani członkinią żadnej partii. Moim powołaniem jest sport" - podkreśla.
Była tyczkarka na obronę wymieniła także wiele pozytywnych aspektów swojej działalności. Przypomniała m.in. o założeniu fundacji charytatywnej, budowie 90 darmowych boisk, wyposażaniu domów dziecka i pomocy młodym sportowcom. Dodała również, że oskarżenia w jej kierunku są bezpodstawne.
Więcej podobnych treści znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl.
"Są tacy, którzy chcą 'pierwsi rzucić kamieniem' we mnie, bo ktoś coś powiedział, napisał lub rozpowszechnił zdjęcie sprzed dziesięciu lat. To nie ma nic wspólnego z rzeczywistością. Zazdrość to destrukcyjne uczucie. Sprawdzaj informacje, analizuj je i nie daj sprowadzić się na manowce. Doceń siebie i swój czas, nie marnuj go na próżno... Jeszcze masz szansę coś osiągnąć w tym życiu. Wszystkiego najlepszego" - podsumowała była lekkoatletka, odcinając się od medialnych doniesień. Warto dodać, że oświadczenie Isinbajewa napisała w języku hiszpańskim.