O wyroku trybunału poinformowała Agencja Reutera. Sędziowie uznali, że biegaczka nie dostała odpowiednich gwarancji sprawiedliwego rozpatrzenia jej skarg przeciwko światowej federacji lekkoatletycznej (World Athletics, dawniej IAAF - przyp. red.).
- Oni prawdopodobnie myśleli, że w majtkach mam przyrodzenie. Powiedziałam im: "Jestem kobietą. Jeśli chcecie się o tym przekonać, pokażę wam pochwę. W porządku?" - opisywała Semenya swój spór z federacją w rozmowie z Andreą Kremer do programu HBO "Real Sports".
Reprezentantka RPA niedawno wróciła na najważniejsze imprezy lekkoatletyczne na świecie, ale wciąż walczy o swoje prawa, dlatego pozwała światową federację. Przegrała rozprawy w Sądzie Federalnym Szwajcarii (SFT) oraz Trybunale Arbitrażowym ds. Sportu (CAS). Teraz pojawiła się dla niej nowa nadzieja.
Najnowszy wyrok Europejskiego Trybunału Praw Człowieka powoduje zwrot akcji ws. Semenyi. Uznał, że sądy w Szwajcarii powinny jeszcze raz rozpatrzyć skargi biegaczki. W związku z tym nakaz stosowania leków obniżających testosteron zostanie wobec niej zniesiony, przynajmniej do czasu kolejnego wyroku w Szwajcarii.
"Trybunał oznajmił, że skarżącej nie zapewniono wystarczających gwarancji instytucjonalnych i proceduralnych w Szwajcarii, aby umożliwić jej skuteczne rozpatrzenie skarg przez nią złożonych" - czytamy w informacji podanej przez Agencję Reutera.
Caster Semenya budzi kontrowersje w świecie lekkiej atletyki od kilkunastu lat. Po tym, jak zdobyła mistrzostwo świata w biegu na 800 metrów w Berlinie, pojawiły się wątpliwości, czy faktycznie jest kobietą. Światowa federacja lekkoatletyczna skierowała ją na badania płci. Po prawie roku od skierowania ponownie dopuszczono Semenyę do rywalizacji kobiet.
W ciągu najbliższych dziesięciu lat zdobyła dwa tytuły mistrzyni świata i mistrzyni olimpijskiej. Złote medale MŚ w Daegu z 2011 i IO w Londynie z 2012 r. otrzymała po dyskwalifikacji Rosjanki Mariji Sawinowej za doping.
W 2019 r. decyzją sądu w Szwajcarii zabrakło jej na MŚ w Dosze. Władze World Athletics stwierdziły, że "pod względem biologicznym jest mężczyzną i ma ogromną przewagę nad kobietami", dlatego powinna być klasyfikowana jako mężczyzna. Sąd wówczas przyznał rację federacji. Przez ten wyrok straciła także igrzyska olimpijskie w Tokio.
Semenya cierpi na hiperandrogenizm, czyli zwiększony poziom testosteronu, męskiego hormonu płciowego. Uważała, że leki obniżające jego poziom tak naprawdę szkodą jej zdrowiu. Zażywanie ich nakazała World Athletics jako wymóg startów w biegach dłuższych niż 400 metrów. W wywiadzie w programie HBO "Real Sports" biegaczka stwierdziła, że "orzeczenie pozbawiło ją i innych sportowców prawa do polegania na swoich naturalnych zdolnościach", a federacja narusza prawa człowieka.