Edward Czernik był jednym z najwybitniejszych polskich skoczków wzwyż. W latach 1961 - 1964 siedmiokrotnie bił rekord Polski. Jako pierwszy skoczek w Polsce skoczył 2,10 m oraz 2,20 m. Ten drugi wynik nawet w obecnych czasach gwarantowałby mu medale mistrzostw Polski. W klasyfikacji medalowej wszech czasów krajowych rozgrywek znajduje się na piątym miejscu. Zdobył pięć złotych medali i dwa brązowe.
Trzy miesiące przed Igrzyskami Olimpijskimi 1964 w Tokio, Czernik pobił swój siódmy - i ostatni - rekord Polski. W szwedzkim Hassleholm skoczył na 2,20 m. Taki wynik w Tokio dałby mu złoty medal oraz zostałby nowym rekordem olimpijskim. Jednak wszystko zaczęło się sypać tuż przed turniejem.
Chwilę przed wylotem do Japonii Czernik zachorował na żółtaczkę. Tak więc od razu po znalezieniu się w Tokio trafił do izolatki. Ta przeszkoda nie była jednak decydująca, bo w eliminacjach skoczył 2,06 m i awansował do finału. Tam mu jednak nie wyszło i zamiast medalem olimpijskim, musiał zadowolić się 11. miejscem. Na nagraniu poniżej można zobaczyć olimpijski skok Edwarda Czernika (od 8:34).
Jak sam sportowiec wspominał te Igrzyska? Dlaczego mu nie wyszedł skok? Opowiadał o tym w wywiadzie dla strony Gdymilknaoklaski.pl, którego udzielił w 2016 roku. Jako głównego winowajcę olimpijskiej porażki wskazał... deszcz.
- W Tokio w eliminacjach skakałem pięknie! Już w pierwszym skoku uzyskałem wysokość eliminacyjną, byłem podbudowany. W ostatnim dniu olimpiady o 14.00 rozpoczął się finał skoków. Bez trudu pokonałem pierwsze wysokości. Uznałem jednak, że jeśli mam zdobyć medal, muszę rozegrać to taktycznie. Opuściłem skok na 2,09 m. Wtedy zmieniła się pogoda, zaczął siąpić deszcz, zrobiło się ciemno. Zapalono reflektory, a wówczas zmienia się akomodacja oka, inaczej ocenia się odległość. Miałem przeciwko sobie trzech Rosjan, trzech Amerykanów, Szweda i chyba Niemca. Na filmie z olimpiady doskonale widać, jak przy skoku na 2,12 m moje ciało jest pół metra nad poprzeczką – ale uciekła mi ręka do tyłu. Wtedy opadają biodra, więc uderzyłem w stojak raz, drugi. No i po medalu. Załamałem się kompletnie - wspominał.
Po zakończeniu kariery skończył AWF i był nauczycielem wychowania fizycznego. Przez wiele lat trenował polskich skoczków, został trenerem klasy mistrzowskiej. W latach 1976 - 1980 szkolił reprezentację Polski w skokach wzwyż. Pod jego opieką Jacek Wszoła zdobył srebrny medal olimpijski w Moskwie. Następnie przez ponad 20 lat pracował w Zjednoczonych Emiratach Arabskich i rozwijał lekkoatletykę w tym kraju. Po powrocie do Polski wciąż pracował jako trener. Na zasłużoną emeryturę przeszedł dopiero w 2022 roku. Zmarł 31 maja 2023 roku, w wieku 82 lat.