W lutym ubiegłego roku Międzynarodowy Komitet Olimpijski wydał zalecenie do organów zajmujących się poszczególnymi dyscyplinami, aby te wykluczyły z rywalizacji rosyjskich i białoruskich sportowców. To efekt inwazji zbrojnej Rosji na Ukrainę. Sankcję objęły też Białoruś, która udostępnia swoje terytorium żołnierzom rosyjskim i w ten sposób bierze udział w agresji.
W czerwcu ubiegłego roku Łasickiene napisała list do przewodniczącego MKOI Thomasa Bacha. - Nie mam wątpliwości, że nie będziesz miał odwagi i godności, aby anulować swoją decyzję. W końcu będziesz musiał przyznać, że przez te wszystkie miesiące złamałeś status MKOI, dokumenty międzynarodowych federacji zamieniły się z prawdziwych dokumentów w bezużyteczne papiery. Wojny pan w ten sposób nie zakończy, a jedynie rozpęta nową, na innym polu - napisała Łasickiene.
Teraz Łasickiene startowała w drużynowych mistrzostwach Rosji. Po zawodach rozmawiała z dziennikarzami. Zaczęła opowiadać o swoich startach i nagle rozpłakała się.
- Wszystko zostało postanowione bez nas i bez względu na to, co zrobimy. Nie sądzę, byśmy byli mile widziani w świecie i by się to rychło zmieniło. Nie mogę tak dłużej. Nie ma dla nas żadnej nadziei, niezależni od tego, co robimy jako Rosjanie. Moja kariera międzynarodowa jest skończona, a nie jestem na to gotowa - powiedziała Łasickiene cytowana przez "Izwiestia".
Łasickiene od 2015 roku dominuje w kobiecym skoku wzwyż. Została m.in. mistrzynią olimpijską (2020), zdobyła trzy razy mistrzostwo świata (2015, 2017 i 2019), dwa razy halowe MŚ (2014 i 2018) oraz mistrzostwo Europy (2018).