Piotr Lisek to jeden z najlepszych polskich lekkoatletów XXI wieku. Medale wielkich imprez zdobywa od 2015 roku. Rok temu skończył 30 lat, a że zbiegło się to z nieudanym sezonem, niektórzy uznali, że jest już stary i schodzi z wielkiej sceny.
Po zdobyciu srebra HME w Stambule Lisek spokojnie i kulturalnie odpowiada hejterom. To jest już jego dziesiąty medal wielkiej imprezy w karierze (ma srebro i dwa brązy z MŚ, dwa brązy z halowych MŚ oraz złoto, dwa srebra i dwa brązy z halowych ME).
Piotr Lisek: Jestem osobą, która wypowiada się w mediach i która coś znaczy dla polskiej społeczności sportowej, więc już od dawna wiem, że zawsze, za każdy wpis, dostanę jakieś negatywne komentarze. Z tym trzeba sobie radzić i mam nadzieję, że ja to robię w dobry sposób, bo jestem już doświadczonym zawodnikiem. Ale gdybym na początku swojej drogi w sporcie dostawał takie wiadomości, jakie dostawałem ostatnio, to dużo trudniej byłoby mi się z tym zmierzyć.
Że się skończyłem, że powinienem się zająć bodybuildingiem (kulturystyką), że powinienem pójść do Fame MMA (walki w klatce dla m.in. celebrytów i youtuberów - przyp. red.), że lekkoatletyka już nie jest dla mnie. Tymczasem cały czas jestem stuprocentowym lekkoatletą. Osoby, które mniej się na lekkoatletyce znają, nie wiedzą, jaka ona jest, jak wszystko działa. Trudno, ja cały czas robię swoje, żeby skakać jak najwyżej, a na te negatywne komentarze nie patrzę.
Jasne. Na szczęście z reguły jak już ktoś na mnie stawia, to ten kupon mu wchodzi. Przynajmniej na imprezie mistrzowskiej!
Nie, bo to jest niedozwolone, ha, ha!
Tak. Do końca w medal nie wierzyłem, ale jednocześnie robiłem, co w mojej mocy, żeby go zdobyć, żeby jak najwyżej skoczyć. Naprawdę bardzo ciężko pracuję po to, żeby usatysfakcjonować nie tylko siebie, lecz także kibiców. To jest dla mnie naprawdę ważne. Nie robię tego tylko dla siebie, cieszę się, że zdobywam medale dla Polski.
Tak, Lila ma trzy i pół roku i już dużo rozumie. Gdy jeszcze byłem w Stambule, żona przysłała mi parę filmików, na których widać, jak ona żywo reaguje na moje skoki. Pokazujemy jej sport, bo to jest fajny styl życia, ale oczywiście kiedyś ona sama wybierze swoją drogę. A teraz po prostu się cieszy, że tata jest w telewizorze.
Nie wiem, jak to wygląda, ale zapewniam, że nie mam wielkiego parcia na szkło. Daję wywiady i pokazuję się, bo wiem, że to jest część mojej pracy. Bycie w mediach społecznościowych też. Tak naprawdę nie wiem, czy za tym tęskniłem, ale wiem, że cieszę się, że znów mogę radować wasze serduszka, dawać wam wiele dobrych emocji. Po srebrze w Stambule dostałem tyle dobrych komentarzy, że wiem, że dużo ludzi się przed telewizorami emocjonowało.
Chyba jeszcze moje emocje nie opadły na tyle, żebym to wszystko jakoś podsumował i opisał. Na podium cieszyłem się, że po prostu na nim jestem po tym wszystkim, co się działo w tym sezonie.
To prawda. Ale nie powiem, ile skakałem na treningach. Bo ja to muszę udowadniać na zawodach.
Nic nie powiem (uśmiech).