Kryscina Cimanouska urodziła się na Białorusi, ale sprzeciwia się reżimowi Aleksandra Łukaszenki. Podczas igrzysk olimpijskich w Tokio w 2021 roku skrytykowała swój sztab szkoleniowy, na skutek czego próbowano ją odesłać z powrotem na Białoruś. Lekkoatletka została przetransportowana na lotnisko, ale zdołała uciec i zgłosiła sprawę policji. Od polskich władz otrzymała wizę humanitarną, a od niedawna ma również polski paszport. Organizatorzy międzynarodowych zawodów lekkoatletycznych nadal uznają ją jednak za Białorusinkę i nie może brać udziału w wielu z nich. Cimanouska przekonuje, że nie chce mieć nic wspólnego z reżimem w jej ojczyźnie.
Kryscina Comanouska wystartowała w mitingu Orlen Copernicus Cup, w którym zajęła siódme miejsce w biegu na 60 metrów. Dla sprinterki starty w Polsce to obecnie jedyna opcja na udział w zawodach, ponieważ World Athletics nadal uznaje ją za Białorusinkę. Do tego ciąży na niej trzyletnia karencja związana ze zmianą barw narodowych. Reprezentantka Polski chciałby powrócić do normalnych startów i móc przygotowywać się do igrzysk olimpijskich w Paryżu w 2024 roku.
- Dla mnie to ciężki temat. Mam obywatelstwo, ale przez World Athletics cały czas jestem uznawana za Białorusinkę i nie mogę startować na zagranicznych zawodach. Wysłaliśmy pismo i czekamy na decyzję. To jest dla mnie poważny problem, bo nie mogłam startować w sezonie letnim, a teraz też mogę biegać tylko w Polsce. Myślę, że w moim przypadku powinno być jakieś skrócenie tego okresu, ale nie zależy to ode mnie - przekonuje Cimanouska w rozmowie z Interią.
Decyzja World Athletics jest o tyle niezrozumiała, że Cimanouska wprost przyznaje, że nie chce mieć nic wspólnego z reżimem na Białorusi. Zawodniczka od miesięcy krytykuje działania tamtejszych władz i krytykuje sportowców, którzy popierają reżim Łukaszenki.
- Ci, którzy zostali, są za Łukaszenką i za wojną w Ukrainie. Nie chcę startować z nimi na jednym torze. Może to mocna opinia, ale nie chcę stać obok nich. I myślę, że dużo jest takich jak ja. Teraz prawie wszyscy sportowcy, którzy zostali, popierają wojnę. Ci, którzy byli przeciwko, mają takie problemy, jak ja. To około 50 zawodników, którzy uciekli i nie mogą teraz normalnie startować, bo mają białoruskie obywatelstwo i trzyletnią karencję. Dla nas wszystkich to ciężki temat - dodaje sprinterka.
Dla Cimanouskiej brak startów jest trudny i nie pozwala jej utrzymać optymalnej dyspozycji. Ponadto sprinterka przeżywała trudny okres związany z przeprowadzką do Polski oraz kompletną zmiana otoczenia.
- Ostatnie półtora roku było bardzo ciężkie. I nadal na zawodach nie czuje się tak, jak czułam się wcześniej, przed igrzyskami w Tokio. W Polsce czuje się jak w domu tak jak w Mińsku. Kiedy tutaj przyjechałam, nie znałam w ogóle języka, a teraz porozumiewam się w nim całkiem dobrze. Dodatkowo rozpoczęłam studia na AWF-ie w Warszawie i pracuję jako trener personalny - zakończyła.