Nie milkną echa głośnej afery z udziałem polskich lekkoatletów. W noc sylwestrową Jakub Krzewina pobił Sebastiana Urbaniaka, wskutek czego najszybszy płotkarz ubiegłego roku doznał złamania kości piszczelowej. W sprawę zamieszana jest Ewa Swoboda, która o zaistniałej sytuacji dowiedziała się dopiero kilka dni później.
Pierwsze informacje w tej sprawie przekazał serwis MojaKruszwica.pl. Urbaniak poszedł do sklepu po alkohol i w pewnym momencie miał zobaczyć w oknie Swodobę. 22-letni biegacz postanowił wejść do mieszkania, w którym miała przebywać, aby się z nią przywitać. Drzwi otworzył mu Krzewina, po czym między mężczyznami doszło do bójki.
Teraz do sytuacji odniosła się najlepsza polska sprinterka. - Kuba poinformował mnie o wersji przedstawionej przez Sebastiana Urbaniaka. Byłam w szoku i już wtedy wiedziałam, że nadciąga kolejne wielkie zamieszanie. Mogę zapewnić, że noc sylwestrową spędziłam w Żorach i nigdzie się nie ruszałam, a już na pewno nie było mnie w Kruszwicy. Jestem mocno zdziwiona, bo pojawia się wiele artykułów, z których wynika, że ja tam byłam. Sebastian ciągle to powtarza, a było inaczej, to nie jest prawda. Moim zdaniem jest on w tej sprawie zupełnie bezpodstawnie wybielany. To błąd, bo to właśnie on w tej sytuacji zrobił najwięcej zamieszania - stwierdziła wprost w rozmowie z WP SportoweFakty.
Więcej treści sportowych znajdziesz też na Gazeta.pl
Mówi się, że Urbaniak zadurzył się w Swobodzie, a jej wspomnienia mogą być tego potwierdzeniem. - Mogę jedynie powiedzieć, że Sebastian wcześniej zawracał głowę nie tylko mi, ale także innym lekkoatletkom. Były sytuacje, w których całymi godzinami potrafił za mną chodzić, przynajmniej raz stanął przed drzwiami do mojego pokoju i krzyczał coś do mnie. Pamiętam tę sytuację do dziś i cieszę się, że byłam wtedy z koleżankami, bo nie wiem, jak mogłaby się potoczyć akcja, gdyby nie one. O ciągnięciu za plecak, czy próbach skontaktowania się już nawet nie będę wspominała. Doszło do tego, że bardzo dziwne wiadomości od niego dostawał także mój obecny chłopak - czytamy.
- W tamtym roku podczas jednego ze zgrupowań Sebastian wysłał do mnie wiadomość ze zdjęciem damskiego narządu płciowego. Zresztą dokładnie taką samą wiadomość wysłał wtedy do mojego chłopaka. Pod zdjęciem napisał, że skoro my mu wysyłamy takie rzeczy z fejkowych kont, to on też będzie tak robił. Odpisałam mu tylko, żeby poszedł do psychiatry i zablokowałam go w telefonie - dodała Swoboda.
Biegaczka dodała, że póki co nikt ze śledczych nie kontaktował się z nią w tej sprawie i liczy, że zostanie ona jak najszybciej wyjaśniona. - Mam nadzieję, że ta sprawa szybko się zakończy, a ja znów będę mogła się skupić w pełni tylko na treningach. To zamieszanie jest mi zupełnie niepotrzebne, tym bardziej że sprawa wygląda zupełnie abstrakcyjnie. Ta historia, że niby zobaczył mnie w oknie, to chyba tylko pretekst, by próbować wejść siłą do cudzego domu. Nie mam pojęcia, co tam się wtedy wydarzyło, ale nawet jeśli było tak, jak przekazują media, to sama nie wiem, czy też nie zareagowałabym emocjonalnie - podsumowała specjalistka od biegu na 100 metrów.
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!