Patrycja Wyciszkiewicz-Zawadzka była jedną z najlepszych polskich biegaczek na dystansie 400 m. Jeszcze w 2019 r. sięgała po srebro mistrzostw świata w sztafecie. W dorobku ma też dwa złote medale mistrzostw Europy z 2018 r. z Berlina i z 2017 r. z Belgradu. Ostatnie półtora roku spędziła jednak daleko od bieżni, bo w gabinetach lekarskich. Leczyła ciężką kontuzję ścięgien Achillesa. Teraz ostrożnie wznawia treningi i wraca do biegania.
O trudach swojego powrotu 28-letnia sportsmenka opowiedziała w wywiadzie dla portalu WP Sportowe Fakty. Jego koszty musiała pokryć w znacznej mierze z własnej kieszeni. - Mogłam skorzystać ze związkowego lekarza, ale zamiast tego zdecydowałam leczyć się niezależnie u specjalistów, którzy czuwali już w przeszłości nad zdrowiem wielu reprezentantów Polski różnych dyscyplin sportowych. Koszty operacji, a także rehabilitacji musiałam jednak pokryć z własnych pieniędzy - wyjaśniła biegaczka.
Okazuje się, że kontuzja niemal nie doprowadziła jej do zakończenia kariery. Wyciszkiewicz-Zawadzką uratowały jedynie oszczędności. Kwoty, jakie musiała wydać, budzą przerażenie. - Pół roku temu doszłam do kwoty 130 tys. złotych i na tym przestałam liczyć, bo stwierdziłam, że to nie ma sensu. Leczenie finansowałam z oszczędności odłożonych we wcześniejszych latach kariery sportowej. Gdyby nie to, już dawno musiałabym podjąć decyzję o zakończeniu kariery, bo po prostu nie miałabym pieniędzy na niezbędną rehabilitację - wyznała.
Na niewiele zdały się pieniądze z ubezpieczenia. Zawodniczka stwierdziła, że nie dziwi się, że tylu zawodników kończy kariery po pierwszej poważniejszej kontuzji. - Jak wszyscy inni reprezentanci Polski byłam ubezpieczona przez PZLA, ale moją kontuzję wyceniono na 20-30 tys. złotych i tyle otrzymałam od ubezpieczyciela. Nie muszę chyba dodawać, że takie pieniądze z trudem wystarczyły na same operacje - skarżyła się 28-latka.
Więcej treści sportowych znajdziesz też na Gazeta.pl.
Patrycja Wyciszkiewicz-Zawadzka nadal nie jest w pełni formy. Chce jednak wrócić do startów w przyszłym sezonie. Zamierza też dokonać pewnej istotnej zmiany. Będzie biegała na dystansie dwukrotnie dłuższym - 800 m. - Oczywiście nie palę za sobą mostów i jeśli tylko okaże się, że będę w dobrej formie i będę potrzebna dziewczynom, to chętnie wystartuję także w sztafecie 4x400 metrów - zapewniła na koniec.