W niedzielę odbyła się kolejna edycja TCS London Marathon. W evencie uczestniczyli zarówno amatorzy, jak i zawodowi biegacze długodystansowi. Na starcie ustawiło się ponad 40 tysięcy osób. Zawodnicy mieli do pokonania dystans 26,2 mili. Trasa prowadziła od dzielnicy Blackheath, przez Greenwich oraz most Tower Bridge nad Tamizą. Ostatni etap kończył się pod Pałacem Buckingham. Ostatecznie jako pierwszy linię mety przeciął Amos Kipruto. Mężczyzna ukończył bieg z czasem 2:04:39. Jednak to nie triumfator imprezy wzbudził największą sensację.
Uwagę widzów przykuł uczestnik o imieniu Richard. Atleta obrał nietypową strategię i od początku narzucił mordercze tempo rywalom. Z każdym metrem oddalał się od pozostałych uczestników maratonu. Już na starcie wyprzedził takie gwiazdy, jak m.in. Bashir Abdie, Sisay Lemma i Kenenis Bekele, a więc utytułowanych biegaczy długodystansowych.
Richard przez dobrych kilka minut przewodził stawce. Tak, jak można było się spodziewać, na kolejnych etapach wyścigu, mężczyźnie zaczęło brakować sił i ostatecznie maraton ukończył na odległej pozycji. Jednak to, co zrobił na początku, wzbudziło podziw w oczach widzów. "To zasługuje na brawa", "Pobiegł sprintem, aby prowadzić maraton, wow" - zachwycali się internauci.
Inne zdanie na temat występu Richarda mieli komentatorzy BBC relacjonujący event na żywo. "Obserwujemy wielki spektakl tysięcy ludzi dążących do wspólnego celu. Mamy tu również takie osoby, które szukają odrobiny indywidualnej chwały. Takim człowiekiem jest ten mężczyzna z przodu" - powiedział ironicznie jeden z dziennikarzy.
Więcej informacji na stronie głównej Gazeta.pl.
Zachowanie Richarda skomentował także jeden z jego przyjaciół. Mężczyzna wyznał, że biegacz zrealizował cel, który postawił sobie jeszcze przed startem maratonu. "W ubiegłym tygodniu biegałem z nim. Wówczas powiedział, że pobiegnie sprintem i poprowadzi londyński maraton przez kilkaset metrów. Myślałem, że blefuje, ale on to naprawdę zrobił" - napisał na Twitterze Lee Hooper.