Kiedy cztery lata temu Eliud Kipchoge bił rekord świata, wielu myślało, że to jest już niewyobrażalan granica. Kenijczyk pokonał wówczas maraton w Berlinie w czasie 2:01:39, o 78 sekund lepszym od jego rodaka Dennisa Kimetto, który był ówczesnym rekordzistą.
Kipchoge nie zamierzał się jednak zatrzymywać. Jego marzeniem było złamanie granicy dwóch godzin. Można powiedzieć, że misja się powiodła. W 2019 roku podczas wiedeńskiego maratonu biegacz z Kenii uzyskał czas 1:59:40.
Jego wynik nie został jednak uznany jako oficjalny rekord świata w maratonie. I to z kilku powodów, m.in. ze względu na rotację pacemakerów czy też podawanie biegaczowi napojów w dowolnym momencie przez człowieka na rowerze. Rekord świata i tak jednak należał do niego.
W niedzielę Kenijczyk znów stanął na starcie w Berlinie i pragnął kolejnego rekordu. Ponownie mu się udało. Tym razem poprawił swój wynik sprzed czterech lat o 29 sekund. Dystans przebiegł zatem w czasie 2:01:10, co jest nowym rekordem świata.
37-letni Eliuda Kipchoge swoją biegową karierę zaczął w wieku 19 lat. W 2016 roku Kipchoge zwyciężył w maratonie (42,195 km) w igrzyskach olimpijskich w Rio de Janeiro.