Anty hat-trick Piotra Liska. Klapa w Monachium

Łukasz Jachimiak
Trzykrotny medalista MŚ Piotr Lisek właśnie poniósł już trzecią bolesną porażkę w tym roku. Na halowe MŚ się nie zakwalifikował, miesiąc temu odpadł w eliminacjach na MŚ w Eugene a teraz nie przebrnął przez kwalifkacje na ME w Monachium. Zawodnik, który pokonywał już 6 m, teraz skacze tylko 5.50.

- Nie wiem, dlaczego tak jest. Czuję się bardzo dobrze, fizycznie wszystko gra, z głową też chyba jest w porządku - mówił nam Piotr Lisek nieco ponad trzy tygodnie temu. Wtedy zaliczył tylko 5.50 w eliminacjach MŚ w Eugene. I z taką wysokością nie miał żadnych szans na występ w finale. Teraz na ME w Monachium znów skoczył tylko 5.50 i znów nie będzie walczył o medale (identycznie potoczyły się losy Roberta Sobery).

Zobacz wideo Tomasz Majewski: Po 12 latach wycisnąłem 200 kg! Dużo? To minimum przyzwoitości

Kozakiewicz może powtórzyć swoje zdanie

Lisek to od dwóch dni 30-latek (urodził się 16 sierpnia 1992 roku). Nie wydaje się na tyle stary, by już nie mógł odnosić sukcesów. Ale być może jest wyeksploatowany. Od 2015 roku zdobywał medale wielkich imprez. Zebrał ich dużo - ma srebro MŚ z 2017 roku, brązy z MŚ 2015 i 2019, brązy halowych MŚ 2016 i 2018 oraz złoto (2017), srebro (2019) i dwa brązy (2015 oraz 2021) z halowych ME.

Lisek miał sukcesy a teraz ma bardzo słaby sezon. Zupełnie nie zbliża się do swojego rekordu życiowego, który wynosi 6.02 m. 5.50 to dla kogoś takiego jak Lisek po prostu wynik słaby. A tak naprawdę w tym sezonie osiągnął tylko jeden niezły - 5.80 skoczone w maju w Dusznikach.

To 5.80 jest dopiero 13. wynikiem na świecie w bieżącym roku. Już między 5.80 Liska a 6.21 najlepszego Armanda Duplantisa jest ogromna różnica, a co dopiero między 6.21 genialnego Szweda a 5.50, jakie teraz skacze Polak?

- Nie można tłumaczyć się, że mi nie wyszło, jeśli skacze się w mistrzostwach świata 70 cm, co pragnę podkreślić, niżej niż rekordzista świata oraz pół metra niżej od własnego rekordu życiowego. To jest przepaść - mówił niedawno Władysław Kozakiewicz.

Lisek poczuł się zraniony. Niezadowoleni tylko ci wymagający?

Słowa mistrza olimpijskiego z Moskwy z 1980 roku i byłego rekordzisty świata zabolały Liska. Najbardziej te: "Piotr najlepsze lata ma za sobą. Zeszły rok też nie należał do najlepszych. Czas ucieka. Musi dużo trenować. W tym wieku techniki nie zmieni. Lisek musi zrozumieć, że nie dogoni czołówki. Nie widzę takiej opcji".

- Strasznie łatwo takie słowa wypowiedzieć, a są one bardzo krzywdzące - odpowiadał Lisek. On deklaruje, że wierzy, że to jeszcze nie jest jego koniec. Ale bardzo niepokojące jest, że nie wie, co powinien zmienić, by wrócić do czołówki. - Nie czuję się ani stary, ani zmęczony. Czuję się nawet mocniejszy i szybszy niż kiedyś. Nie umiem wytłumaczyć, dlaczego nie idzie - przyznawał w Eugene. Ciekawe czy teraz, już po całym nieudanym sezonie, zdoła wyciągnąć wnioski.

- Widocznie na przestrzeni mojej kariery potrzebny jest jeden taki sezon, który nie zadowala tych wymagających kibiców - stwierdził Lisek przed kamerą TVP. - Jeszcze parę lat przede mną - dodał.

Oby dobrych lat. Ale tu chyba trzeba powiedzieć sobie trochę inaczej - że to był sezon, który nie zadowala nikogo, a nie tylko "tych wymagających kibiców". A przede wszystkim nie zadowala samego Liska.

Więcej o:
Copyright © Agora SA