W niedzielę zakończyły się lekkoatletyczne mistrzostwa świata w Eugene. Polacy spisali się na nich gorzej niż na zeszłorocznych igrzyskach, gdy zdobyli dziewięć medali. Tym razem wrócili do domu z czterema - trzema srebrnymi i jednym złotym. Dzięki temu nasza kadra zajęła ósme miejsce w klasyfikacji medalowej.
Sukcesy polskich sportowców zeszły na dalszy plan przez słowa Adrianny Sułek. Zawodniczka mocno skrytykowała warunki na zgrupowaniu reprezentacji. - To był mój najgorszy obóz, jaki przygotowywał Polski Związek Lekkiej Atletyki. Jedzenie na kampusie, gdzie mieszkaliśmy, było tragiczne. Stale musiałam dbać o to, żeby zabezpieczyć sobie jakieś śniadania i kolacje. To, co się tutaj dzieje w kwestii pracy związku, jest moim zdaniem skandalem. Organizacja wyjazdu przez PZLA to nieporozumienie - powiedziała Sułek w rozmowie z TVP Sport.
- Jedynym hamulcem w moim rozwoju jest Polski Związek Lekkiej Atletyki. To, co robi PZLA, to jest po prostu rzucanie kłód pod nogi. Mam już dosyć milczenia. Wiem i dzisiaj powiem to otwarcie, że mówię w imieniu co najmniej połowy polskiej kadry. Inne osoby obawiają się o tym powiedzieć. A ja mam to gdzieś. Ile można? Zostawiam serce na każdym treningu, a oni po prostu utrudniają. I to z pełną premedytacją - dodała w rozmowie ze Sport.pl.
Jej słowa obiły się szerokim echem w całym polskim środowisku lekkoatletycznym. Odniósł się do nich także Paweł Fajdek. - Uważam, że był to najgorszy moment, w którym można było się odezwać i zamiast cieszyć się z rekordów Polski, to po prostu wszystko zostało stłumione aferami, które są niepotrzebne. Ja nie zamierzam na tym etapie poruszać żadnych tematów, związanych ze Związkiem, bo jest mi po prostu nie na rękę - powiedział lekkoatleta w wywiadzie z "Faktem".
Co ciekawe, jeszcze niedawno Fajdek za pomocą mediów społecznościowych sam narzekał na warunki, jakie zastał w obozie. Teraz zawodnik spokorniał i zmienił zdanie. - Bywało gorzej i to 15 razy gorzej, ale bywało też lepiej. Wiadomo, zawsze staramy się wzorować na tym, co jest najlepsze i tak samo jest z warunkami. Nie ma na co narzekać. Mieliśmy łóżka, mieliśmy jedzenie, no obiekty były też super. Problematyczna była droga na stadion i z powrotem. Nie możemy nikogo winić, po prostu takie były warunki i trzeba było się dostosować. Jeżeli ktoś uważa, że powinien być wieziony rydwanami na trening i z niego zwożony, no to troszeczkę warto przykucnąć i zastanowić się nad sobą - dodał Fajdek.
Więcej tego rodzaju treści znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl
Paweł Fajdek specjalizuje się w rzucie młotem. Jest pięciokrotnym mistrzem świata w tej konkurencji, mistrzem Europy, a także brązowym medalistą igrzysk olimpijskich w Tokio. Na niedawno zakończonych mistrzostwach w Eugen zdobył złoty medal, a srebro przypadło aktualnemu mistrzowi olimpijskiemu, Wojciechowi Nowickiemu.