Cztery lata temu Anna Wielgosz była piąta na mistrzostwach Europy w Berlinie. Zanosiło się na to, że nawiąże do sukcesów Joanny Jóźwik i Angeliki Cichockiej, które na 800 metrów zdobywały medale wielkich imprez.
Niestety, po Berlinie Wielgosz zwolniła. Na MŚ w Dausze w 2019 roku odpadła w półfinale. Jeszcze gorzej było na ubiegłorocznych igrzyskach olimpijskich w Tokio, gdzie z dopiero 35. czasem przepadła w eliminacjach. Nawet na halowych mistrzostwach Europy u nas, w Toruniu, najmłodszej z wymienionej trójki Polek nie poszło. Wielgosz (rocznik 1993) odpadła w eliminacjach, a Jóźwik (rocznik 1991) i Cichocka (1988) wywalczyły odpowiednio srebrny i brązowy medal.
Teraz Wielgosz jest jedyną Polką biegającą na MŚ w Eugene. A czwartek na stadionie Hayward Field ułożył się dla nas tak, że była jedyną osobą z polskiej kadry, startującą tego dnia.
Wielgosz nie zawiodła. W szóstej, ostatniej, serii eliminacji, spokojnie zajęła trzecie miejsce. Czyli takie, które dawało bezpośredni awans do półfinałów.
- Czujnie pilnowałam pozycji dającej awans. Pobiegłam tak, jak chciał trener. Tylko na ostatniej setce trochę nie wytrzymałam z nerwów i mocniej finiszowałam, żeby mieć pewność, że wejdę - opowiada nasza zawodniczka. - Mimo to zapas siły na półfinał mam. Zwykle biegi kończyłam tak, że było mi słabo, na nic nie miałam siły, nawet na rozmowy z dziennikarzami. A teraz jest bardzo dobrze. To mi daje dużo optymizmu - dodaje.
Wielgosz pokazała i spokój, i waleczność. Blisko niej starała się trzymać Niemka Majtie Kolberg. Chwilami za blisko. - Trochę wytrącała mnie z równowagi, dogniatała mnie do bandy, próbowałam się bronić, trochę się boksowałyśmy. Musiałam uważać, żeby się nic nie stało, żeby głupio nie odpaść - relacjonuje Polka.
Wielgosz na metę wpadła z czasem 2:00.79. Niemka też awansowała, dzięki temu, że miała niezły wynik - 2:01.21.
Rezultat Polki był siódmy w całych eliminacjach. - Przetarcie mam zrobione. Jestem bez biegania przez miesiąc. Teraz się upewniłam, że jest dobrze. Ostatni tydzień nie czułam się tu najlepiej. Dużo osób to komunikowało u nas, obawiałam się, że w dniu startu dopadnie i mnie - mówi Wielgosz. - Na szczęście dzisiaj się troszkę ochłodziło, dobrze, że nie musiałam biegać w środę, gdy startowali koledzy - dodaje.
W porze jej biegu było 27 stopni Celsjusza. Dzień wcześniej, podczas rywalizacji m.in. 800-metrowców, były 33 stopnie. - Czułam, że mam zapas siły, że mogę jeszcze atakować. Treningi wskazują na to, że mogę pobiec poniżej dwóch minut. Rekord życiowy już mam poniżej dwóch minut [1:59.84], ale mogę go wyśrubować - zapowiada Wielgosz.
Nowa życiówka i awans do finału - to byłby nowy impuls dla biegaczki, która w listopadzie skończy 29 lat. O finał Wielgosz powalczy w sobotni poranek czasu polskiego (godzina 3.35). - Moje wcześniejsze mistrzowskie imprezy, również nieudany występ w Tokio, dały mi bardzo dużo doświadczenia. To zaprocentował. Tym razem byłam bardzo spokojna, mogłam normalnie spać. Przy odrobinie szczęścia myślę, że w półfinale też będzie dobrze - mówi Wielgosz.
- Troszkę było mi smutno, że odpadli wszyscy nasi trzej biegacze na 800 metrów. Wspieramy się w ekipie, chcemy, żeby wszystkim dobrze poszło. Ta zła passa nie była budująca. Ale tego samo dnia był też awans Ani Kiełbasińskiej to finału. To mnie zbudowało - kończy Wielgosz.