W 2016 roku Michel Platini nie zobaczył z trybun ani jednego meczu mistrzostw Europy. Dzięki niemu turniej odbywał się we Francji, ale na byłym szefie UEFA ciążyły zarzuty korupcyjne. I został w futbolu odsunięty od wszystkich funkcji. W 2022 roku podczas lekkoatletycznych MŚ w Eugene persona non grata jest Alberto Salazar. Ktoś powie, że nie ta skala? Będzie miał rację. Były guru biegów to człowiek, który wyrządził innym jeszcze więcej szkody. Tu nikt nie chce wymieniać jego nazwiska. Bo to za bardzo boli.
- Przyjechałam tu po latach, zobaczyłam odnowiony stadion Hayward Field i to było oszałamiające. Ale po powrocie do pokoju hotelowego zadzwoniłam do męża i płakałam - mówi Kara Goucher dla telewizyjnej stacji KGW z Portland. Wicemistrzyni świata na 10 000 z 2007 roku w Eugene pracuje jako reporterka NBC. Natomiast w 2015 roku była jedną z pierwszych zawodniczek supergrupy Nike Oregon Project, która oskarżyła Salazara o najgorsze praktyki.
Pochodzący z Kuby były maratończyk od 2001 roku trenował gwiazdy, które do Oregonu sprowadzał odzieżowy gigant Nike. Przyjeżdżali najlepsi, za największe pieniądze. I osiągali najwspanialsze wyniki. W tej supergrupie gwiazdami byli m.in. czterokrotny mistrz olimpijski Mo Farah, Sifan Hassan, która później doszła do dwóch takich tytułów, czy srebrny i brązowy medalista igrzysk, Galen Rupp.
Przez lata wydawało się, że nie ma w tym dream-teamie biegacza, który nie byłby wpatrzony w guru Salazara. On też kiedyś był największy na świecie. Dla sukcesu poświęcał wszystko. Na treningach biegał nawet po 320 km tygodniowo. A w trakcie maratońskich startów potrafił zrezygnować z przyjmowania płynów, żeby nie stracić ani sekundy na tę czynność. Bywało, że później, za metą, trzeba było w niego wlewać cztery litry kroplówek.
Za takie nieszanowanie własnego organizmu Salazar zapłacił wysoką cenę. Już w wieku 25 lat przestał wygrywać, wkrótce musiał zacząć brać leki na depresję i astmę. Po latach miał zawał i podobno jego serce przestało pracować aż na 14 minut. Podobno on przez 14 minut nie oddychał! "Podobno" jest tu potrzebne. Każdy lekarz powie, że po czymś takim musiałoby dojść do nieodwracalnych zmian w mózgu człowieka, jeśli w ogóle jakimś cudem by przeżył. Podobno ten człowiek już 10 dni później prowadził swoich biegaczy na treningu.
To się działo w 2007 roku. Salazar miał wtedy 49 lat. Kiedy miał 30, rzucił bieganie. Nie zdołał pojechać na igrzyska do Seulu w 1988 roku, więc spróbował żyć inaczej i otworzył restaurację w Eugene. Wydawało się, że wiedzie mu się dobrze, ale już cztery lata później restaurację zamknął i znów został zawodnikiem. - Przez 10 ostatnich lat nienawidziłem biegania. Żałuję, że podczas kariery nie straciłem nogi, nie miałbym jak wrócić, nie musiałbym się dalej męczyć - mówił w 1994 roku w "Runner's World". Wtedy postanowił zostać trenerem. I już na igrzyskach olimpijskich w Atlancie w 1996 roku wokół jego zawodniczki, Mary Decker, powstało dopingowe zamieszanie.
Mimo to od początku tego stulecia wokół Salazara roztaczała się aura cudotwórcy. Gwiazdy Nike Oregon Project kolekcjonowały medale, a on na przykład biegał jako zając Lance'a Armstronga w maratonie w Nowym Jorku. Uważany wtedy za kolarza wszech czasów Lance w debiucie zszedł poniżej trzech godzin. Cuda! Dziś Armstrong ma zasłużoną łatkę jednego z największych koksiarzy w dziejach. A Salazar powinien... trafić do kamieniołomów.
- Świat lekkiej atletyki będzie lepszy bez niego. Niech odejdzie. Nienawidzę oszustów, a on jest wielkim oszustem. Jeszcze gorzej jest kiedy trener podaje zawodnikom koks niż gdy sam zawodnik bierze. Musi być kara niewybaczalna. Ja bym Salazara wysłał do kamieniołomów - tak nam mówił Marcin Lewandowski w trakcie poprzednich mistrzostw świata, w 2019 roku w Dausze.
Lewandowski zdobył w Dausze brązowy medal na 1500 metrów. Pokonał m.in. Matthew Centrowitza z Nike Oregon Project. Amerykanin był tam ósmy.
Gdy trwały zawody w Katarze, Salazar został zdyskwalifikowany na cztery lata. To była bardzo spodziewana dyskwalifikacja. Na cztery lata ze sportu wykluczono też wówczas Jeffreya Browna, endokrynologa z Houston, konsultanta medycznego Nike Oregon Project.
Zaczęło się tak: Kara Goucher zgłosiła odpowiednim organom, że Brown na polecenie Salazara zmuszał ją do brania Thyroxinu, leku na tarczycę. Lek miał pomóc Goucher zbić wagę po ciąży. Amerykańska Agencja Antydopingowa wszczęła śledztwo i przez cztery lata zbierała dowody. Okazało się, że Salazar i Brown podawali biegaczom L-karnitynę, eksperymentowali ze sposobami podania testosteronu, z lekarstwami na astmę i na choroby tarczycy. Salazar testował nawet plastry z testosteronem na swoim synu. A później bronił się, że ten eksperyment miał pokazać, czy łatwo jest wrobić sportowca w pozytywny wynik testu.
Szarlatan przez lata obsypywany dolarami i boskimi przydomkami musiał się bronić przed oskarżeniami również dotyczącymi mobbingu i napaści seksualnej. Amerykańskie centrum SafeSport nie upubliczniło szczegółów sprawy, ale uznało Salazara za winnego. W efekcie dożywotnio stracił on prawo do jakiejkolwiek działalności w sporcie podległym Amerykańskiemu Komitetowi Olimpijskiemu i Paraolimpijskiemu.
"SafeSport orzekł, że Salazar popełnił cztery naruszenia sfery seksualnej, w tym dwa przypadki penetracji palcem podczas wykonywania masażu sportowego" - pisał "New York Times" w styczniu bieżącego roku.
Szokujące? Pewnie nie dla tych, którzy wczytywali się w relacje zawodniczek Salazara już w 2019 roku, tuż po jego dyskwalifikacji za sprawy dopingowe. "Byłam najszybsza w USA. Kiedy miałam 16 lat, otrzymałam telefon od Salazara. Miałam okazję trenować z najlepszymi biegaczami na świecie. Moje marzenie się spełniło. Zgodziłam się, bo chciałam zostać najlepszą biegaczką w historii. Zamiast tego stałam się obiektem fizycznego i emocjonalnego znęcania się przez system stworzony przez Salazara i wspierany przez Nike" - opowiadała Mary Cain przed kamerą "New York Timesa".
Gdy Cain nie mieściła się w wagowym limicie, trener kazał jej przyjmować środki antykoncepcyjne oraz moczopędne. Skończyło się brakiem okresu przez trzy lata i takim osłabieniem organizmu, że Cain miała aż pięć złamań kości. Przez to wszystko okaleczała się i miała myśli samobójcze.
Podobnie pracę z Salazarem opisywały inne biegaczki. - Miał obsesję na punkcie komentowana wagi kobiet. Wciąż pytał mnie także, czy i kiedy miałam ostatnio okres - opowiadała Jackie Areson. Amy Yoder Begley pamięta zdanie, które na długo utkwiło jej w pamięci - Masz największy tyłek ze wszystkich, które startowały w twoim biegu.
Nike początkowo próbował bronić Salazara. Do jego sprawy zostali zaangażowani najlepsi prawnicy. Ale po protestach szeregowych pracowników koncern się wycofał. Nie tylko z bronienia przegranej sprawy Salazara. Jeszcze w październiku 2019 roku grupa Nike Oregon Project przestała istnieć.
Dziś na mistrzostwach w Eugene, w sercu Oregonu, w kolebce Nike, charakterystyczne logo tej firmy widać chyba tylko na strojach amerykańskich sportowców. Partnerem technicznym zawodów jest Asics współpracujące z World Athletics. To oni, a nie Nike reklamują się na ledowych bandach wokół bieżni Hayward Field. Czyli stadionu, który jest piękny dzięki pieniądzom założyciela Nike'a, Phila Knighta, absolwenta tutejszego University of Oregon.
Natomiast przed stadionem nie da się nie zauważyć największego domu w okolicy obrandowanego logami adidasa. A Nike? Któregoś dnia robił tu imprezę. Zamkniętą. Poniekąd jak Salazar i Nike Oregon Project.