PZLA reaguje na poważne zarzuty Sułek. "Bez pokory można mieć jeden sukces"

Łukasz Jachimiak
- Jak człowiek nie wie, o czym mówi, to może mówić bzdury. Przecież 99 proc. szkolenia Ady wisi na związku. Bez tego musiałaby siedzieć w domu - mówi Tomasz Majewski. Wiceprezes Polskiego Związku Lekkiej Atletyki odpowiada na zarzuty, jakie federacji przedstawiała Adrianna Sułek. - Jedynym hamulcem w moim rozwoju jest PZLA - powiedziała czwarta siedmioboistka MŚ w Eugene. - Mówię w imieniu co najmniej połowy polskiej kadry. Inne osoby obawiają się o tym powiedzieć - dodawała.

Po świetnym występie na MŚ w Eugene - czwarte miejsce i pobicie rekordu Polski, który był nieosiągalny dla nikogo aż od 1985 roku - Adrianna Sułek uznała, że przyszedł czas, by wyjawić, jakie zarzuty ma do Polskiego Związku Lekkiej Atletyki.

"Jedynym hamulcem w moim rozwoju jest PZLA", "Mówię w imieniu co najmniej połowy kadry. Inne osoby obawiają się o tym powiedzieć", "Jest nam wydzierana nasza praca i uciekają nam medale", "Nie obawiam się, że mnie wezmą na dywanik". To kilka cytatów z Sułek. Jej całą wypowiedź można przeczytać TU

Zobacz wideo Ile Robert Lewandowski zarobi, jeśli przejdzie do Barcelony?

O odniesienie się do słów Sułek poprosiliśmy Tomasza Majewskiego, wiceprezesa PZLA, a w przeszłości znakomitego kulomiota, m.in. zdobywcę dwóch złotych medali olimpijskich.

Łukasz Jachimiak: Jak skomentujesz to wszystko, co powiedziała Adrianna Sułek?

Tomasz Majewski: Ada jest młodą zawodniczką, bardzo perspektywiczną, ma przed sobą naprawdę wielką przyszłość, ale nie za bardzo rozumie, na czym polega finansowanie sportu w Polsce. Ona nie wie, jak to wszystko jest zbudowane.

Chcesz powiedzieć, że nie ma świadomości ograniczeń, jakie ma działający w Polsce związek sportowy?

- Jak człowiek nie wie, o czym mówi, to może mówić bzdury. Bardzo trudno jest się odnieść do tych wszystkich nonsensów, które Ada powiedziała. Mogę to zrzucić na jej młody wiek i na nieznajomość tematu, który porusza.

Co według ciebie szczególnie świadczy o tym, że Sułek nie wie, o czym mówi? Konkretnie która jej wypowiedź?

- Wszystko, każda wypowiedź. Rozumiem, że Ada jest bardzo ambitna i chciałaby bardzo wiele, ale to się nie za bardzo klei z realiami. Finansowanie sportu w Polsce wygląda jak wygląda, a Polski Związek Lekkiej Atletyki na tym tle prezentuje naprawdę dobry poziom.

Według Sułek ten poziom jest za niski nie tylko dla niej, ale też dla co najmniej połowy kadry. "Mówię w imieniu co najmniej połowy polskiej kadry. Inne osoby obawiają się o tym powiedzieć" - stwierdziła Ada.

- Ja rozmawiam z ludźmi, którzy wiedzą, jak sytuacja wygląda i od nich takich głosów nie słyszę. Ale jeśli Ada tak mówi, to może tak jest. To pokolenie zawodników jest zupełnie inne niż moje. Ono dorasta w dobrobycie. Jest mi przykro, że ludzie nie doceniają tego, co przez lata wywalczyliśmy, na jaki poziom weszliśmy. Ludzie naprawdę nie wiedzą, jak mogłoby wszystko wyglądać, gdyby Polski Związek Lekkiej Atletyki miał inną pozycję. Przecież 99 proc. szkolenia Ady wisi na związku. Bez tego musiałaby siedzieć w domu, w Bydgoszczy. Ludzie naprawdę nie mają pojęcia, jak dobrze mają.

Widzisz potrzebę spotkania się z Adą, porozmawiania? Ona mówi, że nie boi się wezwania na dywanik, a ja myślę, że tu po prostu trzeba pogadać.

- Tak, spróbujemy jej to wszystko wytłumaczyć. A jeśli dalej będzie podtrzymywać takie stanowisko w stosunku do związku, niestety bardzo krzywdzące, to będziemy się zastanawiali, jak reagować. Teraz gratulujemy Adzie dużego sukcesu, mamy nadzieję, że kolejne przyjdą, a pod rozwagę dajemy to, że pokora to jedna z kluczowych cech charakteru, żeby odnosić w sporcie sukcesy.

Tu pewnie są dwie szkoły. Może ty byłeś pokorny, ale wydaje się, że są i tacy sportowcy, którzy dochodzą do wielkich rzeczy, mając inną postawę.

- Nie, nie, jest tylko jedna szkoła, która da długotrwałe sukcesy. Bez pokory można mieć jeden sukces i koniec.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.