Devon Allen dopiero co zbliżył się do rekordu świata na 0,04 s. Jest gigantem biegu na 110 m przez płotki, jego czas z czerwca bieżącego roku - 12,84 s - jest wspaniały. Pewnie kwestią czasu byłoby poprawienie go i wyniesienie rekordu świata na nowy poziom - poniżej 12,8 s. Ale Allen tego nie zrobi. Allen odchodzi. W smutnych okolicznościach - po falstarcie w finale MŚ u siebie, na swoim stadionie Hayward Field.
Allen studiował w Eugene, na Univeristy of Oregon. Tu trenował lekkoatletykę i tu grał w futbol. Królowa sportu pokazała, że ma wielki talent. Ale on właśnie ją zdradza. Niby mówi, że będzie próbował godzić NFL z płotkami. Ale jak, skoro to nie do pogodzenia? Tu miał sławę, miał umowę z Nike, ale tam - w ekipie Philadelphia Eagles - dostał trzyletni kontrakt dla skrzydłowego i 2,5 mln dolarów.
Allen mówi, że nie chodzi o pieniądze. Ale nie wszyscy mu wierzą. A kiedy mówił tak "Pre", nikt nie śmiał wątpić.
Steve Prefontaine, chłopak z biednej rodziny, syn stolarza z Oregonu i szwaczki z Niemiec (para poznała się w czasie II wojny światowej, gdy Raymond służył w amerykańskiej armii), zaczynał od futbolu. Ale szybko zrozumiał, co naprawdę kocha i boisko zostawił dla bieżni. To było dziwne, mało kto rozumiał, że można marzyć o bieganiu, ale bez jajowatej piłki.
Ale "Pre" już jako dziecko powtarzał, że kiedyś pobiegnie na igrzyskach olimpijskich. Pojechał na nie zaledwie dwa lata po rozpoczęciu profesjonalnych treningów na uniwersytecie. Ale jakie to były treningi! Po latach nieprzerwanego wygrywania wśród nastolatków wybrał uczelnię, która najpiękniej go zaprosiła. Postawił na pracę z Billem Bowermanem. Współzałożyciel firmy Blue Ribbon Sports - znanej dziś wszystkim jako Nike - był wielkim trenerem. W specjalnym liście obiecał Prefontaine'owi, że zrobi z niego najlepszego biegacza świata. I tak w 1970 roku "Pre" przyjechał do Eugene.
W 1972 roku w Monachium zajął czwarte miejsce w olimpijskim finale 5000 metrów. - Nie zasłużyłem na ten medal, on powinien wygrać - powiedział po biegu Ian Stewart. Brytyjczyk minął wycieńczonego Prefontaine'a tuż przed samą metą, a komentatorzy podkreślali ze zdziwieniem i z zachwytem, że "dzieciak" ani trochę nie doceniał brązowego krążka, tylko zawzięcie od początku celował w złoto.
Wtedy "Pre" się załamał. Na 20 minut. Po takim czasie zapowiedział medalistom, że za cztery lata skopie im tyłki. W 1975 roku był już rekordzistą USA na sześciu dystansach! Przez wszystkie lata na University of Oregon nie opuścił ani jednego treningu. Miał czas na piwo, muzykę, randki, ale dopiero po największej pasji swojego życia. Wyglądało na to, że w wieku 24 lat naprawdę stał się najlepszym biegaczem świata. Nie do pokonania.
I wtedy nadszedł feralny 30 maja. Ulubieniec Ameryki rozbił się o skały, pędząc swoim pomarańczowym kabrioletem MGB. Auto dachowało i przygniotło wypadającego "Pre". Mimo to chwilę po wypadku jeszcze żył. Ktoś się zatrzymał, próbował go ratować, pojechał po pomoc. Ale gdy wrócił, nie było już kogo ratować.
Do dziś biegacze stąd chcą być jak ten, który wytyczył im ścieżki. "Pre" był najlepszym propagatorem sportu w wydaniu mistrzowskim, ale też po prostu joggingu. Z amerykańską federacją lekkoatletyczną walczył o to, by wprowadziła zawodowstwo, by przestała oczekiwać od sportowców, że będą żyć za trzy dolary dziennie, jakie im dawała, sama czerpiąc coraz większe zyski ze sprzedaży biletów. A stadiony "Pre" zapełniał jak nikt inny.
Na Hayward Field w Eugene był nie do pokonania. Jego zwolennicy szybko uznali, że kibicują legendzie i wspierali go, przychodząc na zawody w koszulkach z napisem "Legend". Ale do historii przeszło inne hasło. Kiedyś "Pre" dostrzegł trybunach, że fani rywali z innej drużyny przygotowali T-shirty z napisem "STOP PRE". Po zwycięstwie jedną z takich koszulek porwał, założył i w niej zrobił rundę honorową.
Dziś, pół wieku później, twarz Prefontaine'a zakrywa wielki znak "Stop" w centrum miasteczka dla lekkoatletów, którzy przyjechali do Eugene na mistrzostwa świata. Wszyscy, którzy tu przybywają, dowiadują się kim był. Jeśli jakimś cudem jeszcze nie wiedzieli.
Od dawna znają go wszyscy ze światowego topu. Noah Lyles, Nijel Amos, Eliud Kipchoge, Kenenisa Bekele, Jakob Ingebrigtsen, Ryan Crouser, Elaine Thompson-Herah, Maria Mutola, Sifan Hassan, Tirunesh Dibaba, Marion Jones - to tylko kilka nazwisk rekordzistów Prefontaine Classic rozgrywanego w Eugene od 1975 roku.
Ci wszyscy mistrzowie o "Pre" dyskutują, podziwiają go, mają ulubione cytaty z niego. Przytoczmy kilka.
O "Pre" zrobiono dwa filmy fabularne, dwa dokumenty i napisano dwie książki. I pewnie na tym nie koniec.