To był wyjątkowo nerwowy finał. Dwaj faworyci - lider i wicelider światowego rankingu - nie stanęli na starcie. A mówiąc dokładniej, na rozgrzewce kontuzji doznał najszybszy w tym roku Hansle Parchment z Jamajki. A kilka minut później niemal komplet publiczności na Hayward Field buczał, bo za falstart zdyskwalifikowany został Amerykanin Devon Allen.
Przed Czykierem otworzyła się szansa na medal. I on o tym wie lepiej niż ktokolwiek. - Tak wszystko zrobiliśmy idealnie! Tak mentalnie po ten medal szedłem! Szkoda, że mi dobieg do płotka nie wyszedł - żałuje Damian. Ale mówiąc to cały czas się uśmiecha. - To jest dopiero początek. Rok temu mi się otworzyły oczy na niektóre sprawy. Rok temu postanowiłem zaryzykować, to się opłaciło i teraz jest ogromny sukces. To nie jest przypadek, ja wiem, skąd się ten sukces wziął. I jeszcze z trenerami Maćkiem i Mikołajem widzimy, co można poprawić - przekonuje Czykier.
Kibice piłkarscy nazwisko Czykier na pewno kojarzą z Dariuszem, kiedyś piłkarzem Legii Warszawa. To ojciec Damiana. Natomiast kibice tenisa zapewne wiedzą, że trener Maciek to Maciej Ryszczuk, ekspert, który dba o przygotowanie fizyczne Igi Świątek, jeden z najważniejszych ludzi dla gwiazdy naszego sportu.
- Z Maćkiem pracuję już od sześciu lat. Super jest, jestem bardzo zadowolony. A z Igą czasem się spotykamy, ale tak kurtuazyjnie. Ja wielkiego parcia na szkło nie mam, poza tym między nami jest duża różnica wieku [dziewięć lat], więc na pewno best friendsami nie będziemy - śmieje się Czykier. - Ale zawsze jak się spotkamy, to się razem pośmiejemy - dodaje.
Czykier bardzo żałuje, że finał skończył na czwartym a nie na trzecim miejscu, ale w rozmowie z grupą polskich dziennikarzy cały czas się śmieje. To bardzo pozytywny, pełen energii, facet.
- Rok temu poczyniłem w swoim życiu ogromne zmiany. Współpracuję teraz z Mikołajem Justyńskim i z Maćkiem. Stanowimy świetne trio. Widzimy, gdzie jest u mnie problem. Gdy wyciągam prędkość maksymalną to zdarza mi się podchodzić pod płotki i pokonywać je niepoprawnie. Pracujemy nad nowymi automatyzmami. Wydaje mi się, że na igrzyska olimpijskie w Paryżu będę gotowy. Tak, najbliższy czas to będzie czas Damiana Czykiera! - zapewnia.
Czas Damiana Czykiera może przyjść już w sierpniu. Wtedy w Monachium odbędą się mistrzostwa Europy. Tam medal może dać już bieganie w okolicach 13.25 s, czyli rekordu Polski Damiana. A Czykier mówi, że jest gotowy na dużo więcej.
- Miałem tu wszystko, żeby pobiec 13.15. I wtedy byłbym legendą! - mówi. I rzuca kolcami.
Poza zasięgiem byli dwaj Amerykanie: Grant Holloway (13.08) i Trey Cunningham (13.08). Natomiast brązowy medalista, Hiszpan Asier Martinez, uzyskał czas 13.17. - Szkoda. Ale i tak to jest superhistoria - mówi Polak.
Finałowe 13.32 s Czykiera nie rzuca na kolana. Lepiej wygląda 13.22 z półfinału. Ale zostało osiągnięte przy zbyt korzystnym wietrze, dlatego rekord nie może być uznany. W każdym razie wierzymy, że wkrótce będzie 13.15. I może jeszcze szybciej.
- Bieganie 13.15 daje medale. Czuję teraz wściekłość i radość, bo mam świetne miejsce, ale już mogłem mieć medal. Kiedyś dwa razy byłem czwarty na mistrzostwach Europy (w 2016 i 2018 roku), ale wtedy medal to byłby cud. A teraz ja nie potrzebuję cudu, żeby zdobywać medale. Teraz jestem świetnie wytrenowany i tylko muszę pobiec swoje. Jeśli będzie mi dopisywało zdrowie, to teraz nie rok, nie dwa, nawet nie pięć, tylko z siedem będziemy się cieszyli z sukcesów! - obiecuje biegacz, który w sierpniu skończy 30 lat.
Okrągłe urodziny to będzie kolejna ważna rzecz w życiu osobistym Czykiera. On przed chwilą pierwszy raz w życiu został ojcem. - Emilki nawet nie zdążyłem zobaczyć na żywo. Urodziła się 8 lipca, byłem już wtedy w Stanach, przygotowywałem się tu do mistrzostw w Eugene. Jestem profesjonalistą, nie mogłem zrobić inaczej - mówi.
- Po karierze sportowej wszystko z żoną i córeczką nadrobimy. A teraz zrobimy ze dwa-trzy dni przerwy i będziemy mocno działać w kierunku mistrzostw Europy. Kibicujcie mi! - kończy czwarty zawodnik mistrzostw świata.