Anna Kiełbasińska myśli o starcie sztafecie. A czy ma żal do koleżanek? "Nie będę tego komentować"

Łukasz Jachimiak
- Staram się trzymać profesjonalizm do końca - mówi Anna Kiełbasińska, która miała czwarty czas eliminacji indywidualnego biegu na 400 m na MŚ w Eugene. Po ogromnym zamieszaniu związanym z jej brakiem w sztafecie mieszanej Kiełbasińska ma nadzieję pobiec w klasycznej sztafecie kobiet. Czy nie zrażają jej mocne komentarze koleżanek?

Polscy lekkoatletci zdobywają medale na MŚ w Eugene (złoty wywalczył Paweł Fajdek a srebrne - Katarzyna Zdziebło i Wojciech Nowicki), ale kibice żyją też aferą wokól składu sztafety mieszanej 4x400 m. W piątek nasi mistrzowie olimpijski pobiegli osłabieni brakiem Anny Kiełbasińskiej.

Zobacz wideo Zabawa w "5 sekund" z Tomaszem Majewskim. Jak odpowie wybitny sportowiec?

Druga najszybsza Polka w tym sezonie wydała oświadczenie, w którym tłumaczyła, dlaczego nie startuje. Jej postawy zupełnie nie rozumieją koleżanki i koledzy z drużyny. Zwłaszcza koleżanki poczuły się zdradzone i dały do zrozumienia, że nie wyobrażają sobie biegania z Kiełbasińską w sztafecie 4x400, która powalczy o medal w niedzielę 24 lipca, na zakończenie mistrzostw.

Co na to wszystko Kiełbasińska? - Tylko mówię: rozmawiam tylko na temat biegu - powiedziała, stając przed grupą polskich dziennikarzy po eliminacjach indywidualnych 400 m (w nich wygrała swój bieg czasem 50.63 s, to był czwarty wynik eliminacji. Drugi - 50.21 s - miała Natalia Kaczmarek).

Pewnie jesteś ze swojego biegu zadowolona - wygrałaś pewnie, prowadząc przez cały dystans. Czas też jest dobry.

- Tak, taki był plan, tak ustalaliśmy taktykę. Byłam na siódmym torze, więc musiałam się sugerować tylko sobą [zawodniczka z tego i z ósmego toru w pierwszej części dystansu nie widzi rywalek]. Zadanie na eliminacje było takie, żeby spokojnie skończyć bieg w pierwszej dwójce i mieć w półfinale dobry tor. Zadanie zostało wykonane - nic tylko się cieszyć i odpoczywać, czekając na półfinał. A jak wyczułam, że mogę być pierwsza, to byłam. Dobrze wygrać, zwłaszcza gdy to się nie dzieje nie wiadomo jakim kosztem. To mentalnie cenne.

To miał być twój drugi bieg na tych mistrzostwach, a był pierwszy. To ma jakieś znaczenie dla twojej dyspozycji?

- Zdecydowanie. Przetarcie byłoby za mną. Cały cykl przygotowawczy tak układaliśmy. W poniedziałek robiłam trening, który przeciera, który się robi na trzy-cztery dni przed startem [sztafety mieszane biegały w piątek]. Natomiast ułożyło się, jak się ułożyło, wszystko, co miałam powiedzieć, powiedziałam w swoim oświadczeniu i uważam, że wyczerpałam temat w stu procentach. Więcej się na ten temat nie będę wypowiadać.

Psychicznie udało ci się dobrze nastawić po tym zamieszaniu?

- Oczywiście. Słuchajcie, to jest przeszłość. A dzisiaj mamy teraźniejszość. Po angielsku nazywa się to present, czyli gift, czyli jak by nie patrzeć - prezent. Dzisiaj jestem tutaj, dostałam się do półfinału i przez następne dni myślę o półfinale. A potem zobaczymy, jak dalej i mam nadzieję, że o sztafecie. Jestem optymistycznie nastawiona, zachowuję spokój i chcę się cieszyć sportem, nie zważać na inne rzeczy. Pracowałam ciężko na to, żeby być tu i teraz, żeby biegać takie wyniki. I dalej chcę z tego czerpać i korzystać najlepiej jak potrafię, bo przygotowuję się tak profesjonalnie, jak to tylko możliwe i staram się trzymać ten profesjonalizm do końca.

Powiedziałaś, że masz nadzieję na start w sztafecie. Rozumiem, że nie zrażają cię takie komentarze koleżanek jak: "Nie wyobrażam sobie stanąć z nią na bieżni".

- Nie będę tego komentować.

Więcej o: