To było polskie popołudnie w Eugene. Równo o 12 Paweł Fajdek i Wojciech Nowicki zaczęli finałowy konkurs rzutu młotem. Z łatką faworytów, dominatorów. Przez Amerykanów byli nawet porównywani do rywalizujących lata temu legend tenisa z USA Martiny Navratilovej i Chris Evert.
Polscy mistrzowie nie zawiedli - po świetnych zawodach Fajdek odebrał złoty, a Nowicki - srebrny medal. A później Nowicki trochę się cieszył a Fajdek był jak reklama radości i satysfakcji. Pięciokrotny złoty medalista MŚ czuje, że tworzy wyjątkową historię.
Paweł Fajdek: To było dla mnie naprawdę ważne. W tym roku zależało mi tylko na tej imprezie. Dlatego często uciekałem, chciałem mieć spokój. Miałem świadomość, że technika nie jest do końca dograna. Ale przez lata w pewnych sprawach doszedłem do perfekcji i wiedziałem, że przed główną imprezą wszystko się poukłada. Nie chciałem w trakcie sezonu rozmawiać i wypominać sobie błędów w wywiadach. To niepotrzebne. Teraz chyba każdy to zrozumie, widząc, że walczymy o rzeczy wielkie i ich dokonujemy.
- Taki jest plan! Rok to bardzo mało. Pamiętam jak przed chwilą jechałem do Karpacza, żeby się zregenerować przed ciężką robotą, a teraz już dla lekkoatletycznego świata sezon się kończy. My mamy jeszcze mistrzostwa Europy, jeszcze się będzie trzeba zebrać do pracy, bo młodzież goni. Ale - jak widać - stare pryki jeszcze sobie radzą. Miejmy nadzieję, jak najdłużej! W Monachium może być jeszcze dalsze rzucanie niż tu. Podejrzewam, że Wojtek będzie chciał się odgryźć, a ja będę chciał odzyskać tytuł mistrza Europy. Nawzajem się będziemy nakręcać. I będziemy sobie skakać do gardeł. Ja mogę myśleć o rekordzie Polski. W najdalszym rzucie tutaj młot mi wyleciał, a gdybym normalnie wyrzucił, to by było 83-83,5 metra, a nie 81.98 [rekord Polski wynosi 83.93 m i od 2015 roku należy do Fajdka].
- Tak, mam markę. Moje nazwisko coś znaczy. Z każdym tytułem mówi o mnie coraz więcej ludzi. I coraz więcej osób mnie zna. Niektórych zawodników nigdy wcześniej nie spotkałem, a każdy z nich przychodzi, ukłoni się, przybije piątkę. To są młodzi zawodnicy. Widzę, że coś w tym świecie znaczę. Mimo że rzutu młotem praktycznie nigdzie na mityngach nie ma. Miłe, że i tak mnie znają.
- Ha, ha! Ostatnio w Oslo. [Tym pytaniem nawiązujemy do ostrych słów, jakie do szefa światowej lekkoatletyki skierował Fajdek po swoich poprzednim tytule mistrza świata. Wtedy domagał się lepszego traktowania rzutu młotem]
- "Odpisz mi na maila".
- Propozycja fajnego eventu dla miotaczy. Obiecał, że odpisze, a jakoś mu nie idzie.
- Nie, chcę zrobić festiwal rzutów dla całego świata. Wszystko ładnie zostało opisane, jak to można zrobić. Staram się walczyć o rzut młotem, odkąd pamiętam. Coraz więcej ludzi stara się działać, ale nic nie jesteśmy w stanie zrobić, skoro nie ma nawet odpowiedzi na maila. Coe zapewniał mnie, że odpisze. Ja przy nim wysyłałem mu tego maila jeszcze raz, on sprawdził, że go ma i obiecał, że odpisze. Niestety, dalej nie mam odpowiedzi. Mam nadzieję, że gdzieś go tutaj łyknę i przypomnę mu się jeszcze raz!
- Najgorsze jest to, że moja córka ma siedem lat, z czego podejrzewam, że spędziłem z nią może rok. Trochę lipa. No dobra, może przesadziłem, że tylko rok. Ale mało jest tego czasu dla bliskich. To jest męczące. Ale, niestety, nie da się trenować na najwyższym poziomie i spędzać czas z rodziną. Są momenty w ciągu roku, kiedy można kombinować. Ja w tym roku miałem rodzinę na tydzień w Portugalii i fajnie nam ten czas minął. Ale to mało. A będzie coraz trudniej, bo jak dzieci rosną, to mają coraz więcej problemów. Moja córka we wrześniu zacznie szkołę, pójdzie do pierwszej klasy, to będzie dodatkowe obciążenie. Wszystko spada na żonę. Super, cieszę się, że jest wyrozumiała. I mam nadzieję, że jeszcze parę lat wytrzyma. Bo nie mogę myśleć o zakończeniu kariery, kiedy jest dobrze. Naprawdę liczę na jeszcze więcej sukcesów.
- Nie liczę pieniędzy, nie o to chodzi. Dla mnie najważniejsze było, żeby zamknąć niektóre mordki. Pokazałem, że szykowałem się do tej imprezy i się przyszykowałem. Fajny rezultat, mocny konkurs. Wiele razy zarzucano mi, że zdobywam mistrzostwa świata słabymi wynikami. No to bardzo proszę - poziom wyższy, a ja jeszcze lepszy! Za rok postaram się przygotować jeszcze lepiej.
- Ja totalnie nie staram się przedstawiać córce siebie w jakimś lepszym świetle. Jestem człowiekiem, po prostu. Ona ma rówieśników i czasami musi sobie z różnymi sytuacjami radzić. Jak jesteśmy gdzieś na wakacjach, to denerwuje ją, że podchodzą ludzie i proszą o zdjęcie. Ona wtedy chciałaby mieć tatę dla siebie. Ale oczywiście wie, dlaczego tak jest. A gdy rok temu na igrzyskach w Tokio byłem trzeci, to płakała, bo tata nie wygrał. No to teraz na pewno nie płacze, mogę spokojnie dzwonić do domu.
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!