Zdziebło jeszcze udoskonaliła nowinkę Tomali. "Może kiedyś to opatentujemy"

Łukasz Jachimiak
- Prawda jest taka, że myśmy tego startu nie planowali - zaskakuje Grzegorz Tomala, trener Katarzyny Zdziebło, wicemistrzyni świata z Eugene w chodzie na 20 km. Mimo to Polka była przygotowana perfekcyjnie i pod wględem sportowym, i organizacyjnym. Identycznie jak Dawid Tomala, gdy szedł po olimpijskie złoto w Tokio.

Katarzyna Zdziebło sprawiła sensację, zdobywając srebrny medal MŚ w Eugene. W piątek Polka trenująca z mistrzem olimpijskim Dawidem Tomalą i z jego ojcem uzyskała największy sukces w karierze. A później opowiadała nam, że tak naprawdę chód to jej hobby, a przyszłością jest medycyna.

Zobacz wideo Maria Andrejczyk: Ważniejsze są cisza i spokój, które pozwalają skupić się na najcięższej pracy

Zdziebło to nowa rewelacja polskiej lekkoatletyki. Natomiast nową, trenerską gwiazdą staje się Grzegorz Tomala.

Łukasz Jachimiak: Niecały rok temu poprowadził pan syna do olimpijskiego złota. Teraz stoi pan za srebrem MŚ Katarzyny Zdziebło. Ładnie się pan przedstawia kibicom.

Grzegorz Tomala: Widzę, że stoją przede mną wyzwania. Muszę popracować nad językiem, żeby się nim lepiej posługiwać. Szczególnie nad angielskim, ha, ha! A tak poważnie, to nie lubię, jak ktoś sobie przypisuje czyjś sukces. Z Kasią pracuję od roku. To wyłącznie jej sukces.

Ale ona mówi, że korzysta na byciu w grupie z panem i z Dawidem. Widać, że i metody treningowe jej odpowiadają, i - tak jak wy - Kasia przywiązuje dużą wagę do przygotowania wszystkiego, co może pomóc dojść do sukcesu.

- To prawda. Ona od razu po zdobyciu medalu mówiła, że musi się jak najlepiej zregenerować przed startem na 35 km i my też wiemy, że musimy jej stworzyć jak najlepsze warunki.

Dużo jest rzeczy, o które dbacie. Szczegółowo planujecie, na którym kilometrze jaki żal odżywczy podać, bardzo pilnujecie chłodzenia organizmu. Co jeszcze robicie?

- Każdy zawodnik ma swoje ulubione żele i izotoniki, zawsze ustalamy, co na którym kilometrze podajemy. Pomaga nam fizjoterapeutka. Kasia pod koniec dostał żel z kofeiną. I pomogło.

Zaraz po finiszu podał jej pan przeze mnie wypełnioną lodem kamizelkę. A na trasie Kasia używała gustownych kołnierzyków wypełnionych lodem. To damska wersja szalika, z jakim w Tokio szedł pana syn?

- Kamizelkę podajemy tylko przed i po chodzie, żeby nie doszło do przegrzania organizmu. A te szaliczki to Kasi przygotowała jej mama. Działają na tej samej zasadzie, co szaliki Dawida. Kasia dzięki każdemu z nich miała zapewnione chłodzenie na 2 kilometry.

(Zdziebło doprecyzowuje: szaliczki Dawida służyły nam jako prototyp. Mamusia zajęła się resztą, uszyła kołnierzyki chłodzące. Pracujemy nad jeszcze lepszą wersją, może kiedyś to opatentujemy).

A dlaczego nie widzieliśmy w użyciu waszych słynnych toreb?

- Na pomysł zrobienia tych toreb wpadliśmy z żoną w tamtym roku. One się jeszcze tu w Eugene pojawią. Ale na 35 km. Na dłuższym dystansie będzie spokojniejsze tempo, łatwiej będzie zawodnikowi przejąć torbę i wyszukać w niej sobie to, czego w danym momencie będzie potrzebował [zawodnik dostaje torbę, w której ma żele energetyczne, izotoniki, wodę i w danym momencie korzysta z tego, czego potrzebuje a reszty się pozbywa].

Ale na pomysł stworzenia takich toreb wpadliście już na MŚ w Dausze w 2019 roku, gdzie z upałem przegrało mnóstwo zawodników, prawda?

- Tak, w Dausze zauważyłem, że Japończycy stosowali torby. Jednak ich chodziarze dostawali różne rzeczy w torbach zaciskowych i musieli sobie poradzić z dostaniem się do środka. My pierwszy raz testowo w Sankt Moritz z trenerką Agnieszką Woźniak kupiliśmy w sklepie torbę, pocięliśmy i tak powstały nasze pierwsze torebki do chodu [na igrzyska Dawidowi Tomali torby specjalnie szyła jego mama].

Chłodzenie, nawadnianie, dbanie o wszystko, co może pomóc to dodatek do zwłaszcza jakiej cechy naszej wicemistrzyni świata? Czym Zdziebło się wyróżnia?

- To jest przede wszystkim lekarka. Niełatwe studia pogodziła ze sportem. Gratulujmy jej tego. Super pracuje. I stwarzajmy naszym zawodnikom jak najlepsze warunki, żeby mogli osiągać takie wyniki.

Zdziebło nie miała dobrych warunków? Czegoś brakowało?

- Były dobre warunki.

W takim razie co miał pan na myśli?

- Po prostu chciałbym, żeby zawodnicy mieli stworzone jak najlepsze warunki. Żeby nas nikt nie rozliczał z drobiazgów, żeby nam ludzie zaufali, że tak powiem dyplomatycznie.

Zdziebło mówiła nam, że chciała na 20 km chciała być w ósemce. Na 35 km nastawia się mocniej.

- Prawda jest taka, że myśmy tego startu nie planowali. Ale cztery tygodnie temu Kasia mówi: trenerze, to będą warunki dla mnie, chcę spróbować.

Nie bał się pan dać jej spróbować startu w upale na tydzień przed głównym startem?

- Jestem otwarty na takie propozycje zawodników. Oni czują kiedy jest okazja. W marcu Kasia sprawdziła się w upale i na bardzo trudnej trasie w Omanie, gdy na drużynowych MŚ zdobyła brązowy medal. Wiedziałem, że ona ma charakter i mądrość potrzebną w takich warunkach. Dzięki temu ma teraz medal.

Co jeszcze mogą zdziałać polscy chodziarze w Eugene?

- Sukces Dawida w Tokio nie był przewidywany, a przyszedł. I teraz jest tak, że każdy zawodnik od nas chciałby stąd wyjechać z medalem.

Cała grupa jest w formie?

- Panowie byli przeziębieni na zgrupowaniu w Seattle. Ale myślę, że będzie dobrze. Zwłaszcza, że sukces Kasi ich uskrzydli.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.