Katarzyna Zdziebło sprawiła sensację, zdobywając srebrny medal MŚ w Eugene. W piątek Polka trenująca z mistrzem olimpijskim Dawidem Tomalą i z jego ojcem uzyskała największy sukces w karierze. A później opowiadała nam, że tak naprawdę chód to jej hobby, a przyszłością jest medycyna.
Zdziebło to nowa rewelacja polskiej lekkoatletyki. Natomiast nową, trenerską gwiazdą staje się Grzegorz Tomala.
Grzegorz Tomala: Widzę, że stoją przede mną wyzwania. Muszę popracować nad językiem, żeby się nim lepiej posługiwać. Szczególnie nad angielskim, ha, ha! A tak poważnie, to nie lubię, jak ktoś sobie przypisuje czyjś sukces. Z Kasią pracuję od roku. To wyłącznie jej sukces.
- To prawda. Ona od razu po zdobyciu medalu mówiła, że musi się jak najlepiej zregenerować przed startem na 35 km i my też wiemy, że musimy jej stworzyć jak najlepsze warunki.
- Każdy zawodnik ma swoje ulubione żele i izotoniki, zawsze ustalamy, co na którym kilometrze podajemy. Pomaga nam fizjoterapeutka. Kasia pod koniec dostał żel z kofeiną. I pomogło.
- Kamizelkę podajemy tylko przed i po chodzie, żeby nie doszło do przegrzania organizmu. A te szaliczki to Kasi przygotowała jej mama. Działają na tej samej zasadzie, co szaliki Dawida. Kasia dzięki każdemu z nich miała zapewnione chłodzenie na 2 kilometry.
(Zdziebło doprecyzowuje: szaliczki Dawida służyły nam jako prototyp. Mamusia zajęła się resztą, uszyła kołnierzyki chłodzące. Pracujemy nad jeszcze lepszą wersją, może kiedyś to opatentujemy).
- Na pomysł zrobienia tych toreb wpadliśmy z żoną w tamtym roku. One się jeszcze tu w Eugene pojawią. Ale na 35 km. Na dłuższym dystansie będzie spokojniejsze tempo, łatwiej będzie zawodnikowi przejąć torbę i wyszukać w niej sobie to, czego w danym momencie będzie potrzebował [zawodnik dostaje torbę, w której ma żele energetyczne, izotoniki, wodę i w danym momencie korzysta z tego, czego potrzebuje a reszty się pozbywa].
- Tak, w Dausze zauważyłem, że Japończycy stosowali torby. Jednak ich chodziarze dostawali różne rzeczy w torbach zaciskowych i musieli sobie poradzić z dostaniem się do środka. My pierwszy raz testowo w Sankt Moritz z trenerką Agnieszką Woźniak kupiliśmy w sklepie torbę, pocięliśmy i tak powstały nasze pierwsze torebki do chodu [na igrzyska Dawidowi Tomali torby specjalnie szyła jego mama].
- To jest przede wszystkim lekarka. Niełatwe studia pogodziła ze sportem. Gratulujmy jej tego. Super pracuje. I stwarzajmy naszym zawodnikom jak najlepsze warunki, żeby mogli osiągać takie wyniki.
- Były dobre warunki.
- Po prostu chciałbym, żeby zawodnicy mieli stworzone jak najlepsze warunki. Żeby nas nikt nie rozliczał z drobiazgów, żeby nam ludzie zaufali, że tak powiem dyplomatycznie.
- Prawda jest taka, że myśmy tego startu nie planowali. Ale cztery tygodnie temu Kasia mówi: trenerze, to będą warunki dla mnie, chcę spróbować.
- Jestem otwarty na takie propozycje zawodników. Oni czują kiedy jest okazja. W marcu Kasia sprawdziła się w upale i na bardzo trudnej trasie w Omanie, gdy na drużynowych MŚ zdobyła brązowy medal. Wiedziałem, że ona ma charakter i mądrość potrzebną w takich warunkach. Dzięki temu ma teraz medal.
- Sukces Dawida w Tokio nie był przewidywany, a przyszedł. I teraz jest tak, że każdy zawodnik od nas chciałby stąd wyjechać z medalem.
- Panowie byli przeziębieni na zgrupowaniu w Seattle. Ale myślę, że będzie dobrze. Zwłaszcza, że sukces Kasi ich uskrzydli.