Niecały rok temu polska sztafeta mieszana 4x400 metrów sprawiła sensację. Biegacze prowadzeni przez Aleksandra Matusińskiego i Marka Rożeja zostali mistrzami olimpijskimi na igrzyskach w Tokio.
W piątek w Eugene ta ekipa jest naszą nadzieją na pierwszy medal MŚ 2022. Ale szanse na podium zespół sam sobie trochę zmniejszył. Stało się tak, bo w składzie nie ma Anny Kiełbasińskiej, drugiej w tym roku najszybszej Polki, w tym momencie ósmej zawodniczki światowego rankingu.
O braku Kiełbasińskiej w składzie dowiedzieliśmy się nieoficjalnie kilka godzin przed startem eliminacji. W zestawieniu Kajetan Duszyński, Iga Baumgart-Witan, Karol Zalewski i Justyna Święty-Ersetic Polska zajęła w swoim eliminacyjnym biegu trzecie miejsce. I do finału awansowała również z trzecim czasem.
Ten bieg podobnie jak bieg finałowy tylko oglądać będzie mogła Kiełbasińska. O ile będzie miała ochotę. Dziennikarzom pracującym w Eugene biegaczka przysłała takie oświadczenie:
"OŚWIADCZENIE
Nie będę biegała sztafety mieszanej 4x400 m podczas mistrzostw świata w Eugene 2022r. z następujących powodów:
Od ponad dwóch tygodni wiem o nowych zasadach obowiązujących w biegu sztafetowym MIXED Relay (wg decyzji World Athletics podjętej na jesieni 2021 roku).
Zasady te mówią nowym obowiązującym układzie kolejności ustawiania zawodników na zmianach (MEN-WOM-MEN-WOM) oraz o tym, że każda z drużyn będzie miała prawo wymienić tylko 25% swojego składu z eliminacji do finału. Czyli jednego zawodnika.
W dwóch rozmowach pomiędzy mną, a trenerem kadry sztafety 400m Aleksandrem Matusińskim zostałam poinformowana oraz zapewniona, że wystawi mnie tylko na finał sztafety mieszanej 4x400 m. Powiedział, żebym przekazała tę informację swojemu trenerowi, tak abyśmy mogli ustalić przygotowania pod mistrzostwa.
Nie byłam zdziwiona tą decyzją i w pełni ją zaakceptowałam, ponieważ przez ostatnie lata nigdy nie biegałam dwa razy pod rząd w sztafecie. Wtedy było mi powiedziane od trenera, że to dla mnie za dużo.
Wczoraj podczas zebrania sztafety mieszanej po treningu, nagle usłyszałam, że sztab szkoleniowy dopiero co odkrył, że WA zmieniło zasady i w takim razie ja mam biegać w obydwu biegach sztafety mieszanej 4x400 m.
Powiedziałam trenerowi, że mogę zgodzić się jedynie na jeden bieg, tak jak do tej pory się umawialiśmy i jak do tego jestem faktycznie przygotowana na niecałe 24 godziny przed startem.
Na Mistrzostwach Świata czekają mnie również biegi indywidualne na 400 m oraz sztafeta damska 4x400 m (el. I finał). Za cztery tygodnie mamy mistrzostwa Europy, na których będę biegać 400 m indywidualnie oraz mam nadzieje w sztafecie damskiej 4x400 m co do których mam również wysokie oczekiwania.
Po moim oświadczeniu, że będę biegała w sztafecie mieszanej tylko raz, trener Matusiński zdecydował dzisiaj rano, że w ogóle nie będę brała udziału w tym biegu.
Jest mi przykro z powodu takiej decyzji, ale szanuje ją i życzę całej drużynie powodzenia.
Z poważaniem,
Anna Kiełbasińska"
- Porobiły się dziwne kwasy - nie gryzie się w język Zalewski, którego prosimy, by skomentował sytuację. - Widziałem, że dziewczyny, które nie biegły w eliminacjach, czytały w internecie jakieś dziwne i śmieszne dla nas oświadczenie, które mówi jednostronnie, jak wygląda sytuacja. A sytuacja wygląda zupełnie inaczej. Można powiedzieć, że Ania po prostu odmówiła startu. Wiedziała o przepisie, o którym my nie wiedzieliśmy, ale nam nie powiedziała. To jest tak naprawdę największy problem - dodaje. - Trenerzy zdecydowali, że nie będzie biegać w biegu finałowym, skoro nie chce pobiec też w eliminacjach. Zrezygnowała. Przez to ta sztafeta jest delikatnie osłabiona - słyszymy jeszcze od Zalewskiego.
Na pewno na papierze nasza sztafeta byłaby mocniejsza, gdyby w finale pobiegły szósta w tym roku na świecie Natalia Kaczmarek (jej najlepszy czas to 50.16 s) i Kiełbasińska (50.28) a nie Kaczmarek i Justyna Święty-Ersetic (w tym roku 50.74). Z drugiej Święty-Ersetic wiele razy była liderką sztafety, udowadniała, że świetnie walczy na ostatniej zmianie. To samo zrobiła zresztą w eliminacjach, przesuwając nas z miejsca piątego na trzecie, gwarantujące awans do finału.
Z drugiej strony wiemy, że Kiełbasińska miała obiecany start w finale. Wystarczyło, żeby pobiegła też w eliminacjach. Czyli założenie trenerów było takie: mamy tylko jedną zmianę, zostawiamy ją dla najszybszej Kaczmarek. Sprawiedliwie.
W każdym razie trudno nie być pod wrażeniem postawy Święty-Ersetic. Ona niedawno przechodziła ostrą infekcję. Jeszcze mówi z chrypą. - Justyna nam ostatnio chorowała, nie czuła się najlepiej, a mimo wszystko pobiegała śpiewająco. Jestem z niej dumna - mówi Iga Baumgart-Witan.
A pytana o Kiełbasińską odpowiada tak: Nasza koleżanka Ania Kiełbasińska zrezygnowała z tego startu. Postanowiła, że nie będzie nas wspierała w miksie. I dodaje: - Jesteśmy jednym teamem, jednym organizmem. Stajemy na bieżni i dajemy z siebie wszystko. My jesteśmy drużyną, każdy za każdego chce walczyć.
O tej walce, o byciu jednym teamem, o motywacji i determinacji mówi też Święty-Ersetic. Jej trudno nie wierzyć. W Tokio kuśtykała i żartowała, że wystartuje nawet gdyby musiała biec na jednej nodze. Mimo kontuzji z koleżankami oraz kolegami wybiegała dla Polski złoto i srebro. Teraz też miała kłopoty.
- Miałam, jak to u mnie bywa, troszeczkę problemów na ostatniej prostej do mistrzostw. Ale to mnie tylko wzmocniło. Wiem, po co tu przyjechałam, ile mnie to kosztowało, więc podjęłam decyzję, że będę tu walczyła - mówi.
- Na ostatniej prostej biegu eliminacyjnego miałam zaciśnięte zęby, może moja mina nie była tęga, ale o dziwo bardzo dobrze się czuję. Ten bieg dodał mi motywacji i wiary, że jest dobrze - zapewnia nas Justyna. A o decyzji Anny Kiełbasińskiej początkowo za bardzo mówić nie chce. - To nie czas i miejsce, żeby o tym rozmawiać. Mamy coś jeszcze do zrobienia. Przykro, że ta sytuacja tak się potoczyła, ale to tylko scaliło nasz team - stwierdza po chwili namysłu. - Chcemy za wszelką cenę pokazać, że pomimo przeszkód potrafimy walczyć i wychodzić z tego zwycięsko - dodaje.
A w końcu Święty-Ersetic mówi tak: - Osobiście tego nie rozumiem. Przyjechaliśmy po to, żeby walczyć. Oczywiście ta sytuacja wyszła za późno [że można zrobić tylko jedną zmianę na finał], ale przecież to, że wiedzielibyśmy miesiąc temu, zmieniłoby tylko nasz mental, a pod względem treningowym zmieniłoby niewiele. Ja tej decyzji nie rozumiem. Zawsze staram się brać wszystko garściami. A na tych mistrzostwach przerwy między konkurencjami są duże. Dwa dni na regenerację to naprawdę dużo.