Maria Andrejczyk jest jedną z najlepszych polskich oszczepniczek. Dwukrotnie występowała na igrzyskach olimpijskich - w Rio de Janeiro 2016 i Tokio 2021. Na ostatniej olimpiadzie zdobyła srebrny medal, który był jej pierwszym medalem na tak dużej imprezie od czasu triumfu w mistrzostwa Europy juniorów z 2015 roku. Ale to nie jedyne sukcesy 26-latki. Do niej należy także rekord Polski (71,40 m), który ustanowiła w zeszłym roku w Splicie. Jest to jednocześnie trzeci wynik w historii światowej lekkoatletyki.
Po pełnym sukcesów 2021 roku, wszyscy liczyli, że Polka przystąpi do kolejnego sezonu w jeszcze lepszej formie. By zrealizować ten cel, rozstała się z dotychczasowym trenerem Karolem Sikorskim i rozpoczęła współpracę z Petteri Piironenem.
Jednak sezon nie zaczął się dla niej najlepiej. Od samego początku walczyła z kontuzjami, które zmusiły ją do wycofania się z kilku ważnych imprez. W tym roku jedynie dwa razy pojawiła się w oficjalnej rywalizacji - miało to miejsce podczas mistrzostw kraju w Suwałkach, gdzie odniosła zwycięstwo oraz w konkursie rozgrywanym w Finlandii. Wówczas także triumfowała. Jednak te występy były okupione potężnym bólem, o czym opowiedziała w rozmowie z WP SportoweFakty.
- Podczas mistrzostw Polski byłam na tak mocnych środkach przeciwbólowych, że praktycznie w ogóle nie czułam ręki. Niedawno w Finlandii wystartowałam w zawodach bez praktycznie żadnego treningu rzutowego. Efekt jest taki, że w tych dwóch startach uzyskałam zaledwie 57,53 metra. To smutne, bo wiem ile pracy włożyłam w tym roku w trening. Dopóki jednak sezon trwa, to się nie poddaję - przyznała oszczepniczka.
Teraz przed Polką mistrzostwa świata w lekkoatletyce w Eugene w Oregonie. Choć 26-latka wystartuje w imprezie, to nie liczy na zdobycze medalowe. - Zdaję sobie sprawę jak ten sezon wygląda w moim wykonaniu. Wiem, w którym miejscu jestem i nie ma co ukrywać, że nie jestem w takiej dyspozycji, w jakiej bym sobie życzyła. Nie mogłabym jednak zrezygnować z wyjazdu na mistrzostwa świata. Lecę do USA, żeby walczyć i aby nie stracić czucia wielkiej imprezy - podkreśliła Andrejczyk.
Polka wyjawiła także, że największym problemem nadal pozostaje bark, który operowała po raz pierwszy w 2016 roku. Mimo interwencji medycznej kłopoty nie zniknęły. Co więcej, przed niespełna rokiem 26-latka poddała się zabiegowi ostrzyknięcia barku komórkami macierzystymi, ale to nadal nie rozwiązało problemu.
Więcej informacji na stronie głównej Gazeta.pl.
W związku z tym niewykluczone, że występ na mistrzostwach światach będzie jej ostatnim w tym sezonie. - Tak jak już wcześniej wspominałam: bark jest w dość kiepskim stanie, w tym sezonie już dwa razy musiał zostać ostrzyknięty, abym w ogóle mogła trenować i prawdopodobnie niedługo przejdę zabieg czyszczenia stawu. Na razie jednak o tym nie myślę, najważniejsze są mistrzostwa świata i po nich będziemy podejmować decyzje. (...) Czuję jednak, że mój organizm, a szczególnie bark, potrzebuje odpoczynku i czasu na regenerację - wyjawiła zawodniczka.
Mistrzostwa świata w Eugene w Oregonie potrwają od 15 do 24 lipca. Oprócz Andrejczyk w Stanach Zjednoczonych wystąpią również inni reprezentanci Polski. W ich gronie znalazł się m.in. mistrz olimpijski w rzucie młotem z Tokio Wojciech Nowicki, mistrz świata w tej samej dyscyplinie Paweł Fajdek, chodziarz Dawid Tomala oraz kulomioci: Konrad Bukowiecki i Michał Haratyk.