Wstrząsająca relacja ukraińskiego olimpijczyka. "Celują prosto w domy zwykłych ludzi!"

Ostrzeliwują dzielnice mieszkaniowe. Dzieje się po prostu tragicznie. W Charkowie zaczyna brakować jedzenia, kończy się też benzyna. Wielu ludzi traci życie - mówi w rozmowie z "Przeglądem Sportowym" Bohdan Bondarenko, ukraiński lekkoatleta. W ostrzeliwanym przez Rosjan mieście przebywa jego rodzina.

Trwa wojna na Ukrainie. W sieci pojawia się coraz więcej dramatycznych filmów i relacji z tego, co dzieje się za naszą wschodnią granicą. Wiadomo, że jednym z miast, które cierpi najbardziej jest Charków. To miasto zamieszkiwane przez 1,5 miliona osób jest regularnie ostrzeliwane i bombardowane przez Rosjan. W Internecie pojawiają się filmy na których widać, jak Rosjanie strzelają do bloków, w których mieszkają ludzie.

Zobacz wideo Witalij Kliczko. "Jestem dumny z bycia Ukraińcem"

Dramatyczna relacja ukraińskiego lekkoatlety. W Charkowie sytuacja jest tragiczna

Kolejną relację w rozmowie z Przeglądem Sportowym przedstawił słynny ukraiński sportowiec - Bohdan Bondarenko. To lekkoatleta specjalizujący się w skoku wzwyż. W swoim dorobku medalowym ma złoto mistrzostw świata i Europy, a także brązowy medal igrzysk olimpijskich z 2016 roku. Jego rodzina przebywa właśnie w Charkowie. Żona wraz z córką zdołały uciec, ale na miejscu została matka, babcia i brat lekkoatlety.

Więcej treści sportowych znajdziesz również na Gazeta.pl

- Mama, brat i babcia każdego dnia schodzą do piwnicy, gdy zaczyna się bombardowanie. Spędzają tam prawie każdą noc, jest im zimno. Rozmawiamy przez telefon, choć połączenie przerywa. Na wyjeździe z miasta Rosjanie ostrzeliwują dużo samochodów. Zostać trudno, odjechać też. Obie opcje są niebezpieczne – powiedział. Nie mogą się oni ewakuować, ponieważ nie pozwala na to stan zdrowia jego babci.

- Ostrzeliwują dzielnice mieszkaniowe, to jest najgorsze! Niezaprzeczalny dowód stanowi film, na którym widać, jak celują prosto w domy zwykłych ludzi! Bomby spadają też na przedszkola czy inne miejsca użyteczności publicznej. We wtorek rakieta kompletnie zniszczyła budynek miejscowej administracji na placu Wolności, czyli obiekt, w którym mogli przebywać ludzie. To samo z ogrodem botanicznym, który jest obok. Mieszkam zaledwie kilometr dalej, w tej samej odległości od tego miejsca żyją też moi rodzice. Dzieje się po prostu tragicznie. W Charkowie zaczyna brakować jedzenia, kończy się też benzyna. Wielu ludzi traci życie. Nasze domy są po prostu demolowane, palone, a ludzie umierają w piwnicach. Mieszkańcy już dobrze wiedzą, kiedy zrzucana jest bomba i kiedy nadlatuje rakieta. Może się wydawać, że trwa jakiś koszmar, z którego każdy chce się obudzić – mówi Bondarenko.

Ukrainiec odniósł się też do sankcji, jakie spotykają rosyjski sport. Coraz więcej światowych federacji nie pozwala Rosjanom i Białorusinom startować w zawodach. Na taki krok zdecydowała się m.in. FIFA i UEFA po tym, jak zalecenia w tej sprawie wydał Międzynarodowy Komitet Olimpijski.

- Zdaje się, że sportowcy z tych państw w ogóle nie rozumieją, dlaczego dyskwalifikują ich teraz z zawodów na całym świecie, skąd biorą się tego typu sankcje. Uznają, że w Ukrainie nic takiego się nie dzieje, widocznie tak mówią im w programach informacyjnych. W ogóle nie zdają sobie sprawy, że panuje tu pełne bezprawie i że nas tu zabijają. Myślą, że to nieprawda! Szanuję jednak tych Rosjan i Białorusinów, którzy zdobywają się na odwagę i wychodzą na ulice na znak poparcia dla Ukrainy. Ryzykują, że spotka ich za to kara, ale w ten sposób okazują nam choć małą pomoc. Nie wybierają milczenia. Bo milczenie jest dla mnie równoznaczne ze współuczestnictwem – uważa lekkoatleta.

Więcej o:
Copyright © Agora SA