Mistrz olimpijski pokazał klasę. 0,04 sekundy od najlepszego wyniku na świecie

Jakub Balcerski
Tylko 0,04 sekundy zabrakło Marcellowi Jacobsowi do najlepszego wyniku na świecie podczas mityngu Orlen Cup. Ale osiągnął swój cel i postawił kolejny krok w kierunku dobrych wyników po najlepszym sezonie w karierze. Mistrz olimpijski w Tokio wrócił do miejsca, w którym rozpoczął drogę do dwóch złotych medali na zeszłorocznych igrzyskach.

- Chciałbym poprawić swój czas z mityngu w Berlinie. To byłby ważny krok w rozwoju moich przygotowań do najważniejszego wydarzenia sezonu halowego, czyli mistrzostw świata w Belgradzie - mówił nam przed startem na Orlen Cup w Łodzi Marcell Jacobs. 

Zobacz wideo Czysta perfekcja. Tak Stoch nagle odmienił swoje skoki

Mistrz olimpijski zaszalał w Łodzi. Kapitalny wynik w biegu na 60 metrów

I swoją zapowiedź sprzed mityngu Włoch spełnił. Już w eliminacjach wyrównał wynik z Niemiec - 6,51, a w biegu finałowym poprawił ten wynik jeszcze o dwie setne sekundy.

6,49 to trzeci najlepszy wynik na świecie i najlepszy wynik w Europie w tym sezonie. Do bycia na szczycie światowych list mistrzowi olimpijskiemu z Tokio zabrakło zaledwie 0,04 sekundy (6,45 pobiegł Terrence Jones z Bahamów 15 stycznia w Lubbock). Gdyby osiągnął 6,47, wyrównałby za to swój rekord życiowy.

Polska dobrze kojarzy się Jacobsowi. "Złoto HME wpłynęło na wszystko, co działo się przed igrzyskami"

Ten wynik pochodzi zresztą z halowych mistrzostw Europy w Toruniu z zeszłego roku. Tam zdobył złoty medal i niewielu pewnie spodziewało się, że to początek jego drogi do dwóch złotych medali igrzysk olimpijskich w Tokio, gdzie był najlepszy na 100 metrów i w sztafecie 4x100 metrów.

- Biegi w Łodzi i Toruniu były pierwszą częścią najważniejszego sezonu w moim życiu. Pamiętam je doskonale i teraz czuję, jak były ważne: jak złoto halowych mistrzostw Europy wpłynęło na wszystko, co działo się przed igrzyskami i ile dało mi pewności. Jestem szczęśliwy, że to osiągnąłem, a potem przeniosłem formę także na biegi na stadionie - ocenił Marcell Jacobs w rozmowie dla Sport.pl. 

Jacobs pamięta cały "złoty" bieg. "Poczułem, że sam wbiegam na metę"

- Pamiętam wszystko - mówił o swoim "złotym" biegu w Tokio. - Od startu i dobrego wyjścia z bloków Brytyjczyka startującego obok mnie przez moment, w którym zwróciłem się w prawo, bo nie widziałem nikogo obok siebie aż do ostatnich metrów przed metą, kiedy poczułem, że wbiegam na nią sam i wygrałem. Mam pełny obraz każdej sekundy tego biegu - opisał. 

Wyjątkową chwilą tuż po biegu była radość na bieżni z innym włoskim złotym medalistą igrzysk, skoczkiem wzwyż Gianmarco Tamberim. - Przyjaźnimy się już dość długo. Moje pierwsze wspomnienie z Gianmarco to mistrzostwa Europy w 2016 roku, gdy on był kapitanem całego zespołu. W wielu sytuacjach, gdy coś szło nie tak, starał mi się pomóc. To, jak podchodził do mnie, wspierał w najtrudniejszych momentach, sprawiało, że ta przyjaźń była tylko mocniejsza. A radość w Tokio? Najpiękniejsza, jaką mogłem sobie wyobrazić - wspominał Jacobs.

W 2021 roku sprinter stał się nie tylko niespodziewanym mistrzem olimpijskim, ale i wręcz bohaterem narodowym Włochów, którzy przeżywali jeden z najlepszych okresów w historii sportu w ich kraju. - Wszystko, co dobre dla Włoch rozpoczęło się od wygranej piłkarzy na mistrzostwach Europy. Wszyscy inni, w tym my na igrzyskach, chcieliśmy odegrać ich role. Też chcieliśmy być bohaterami narodu w tym spektaklu, który ktoś później nazwał "Italian Summer". I mnie się udało. Czułem się w tej roli jednego z głównych aktorów wyjątkowo - ocenił Jacobs. 

"Chciałbym spróbować się w sportach zimowych. Ale mogłyby być zbyt niebezpieczne". Jacobs zostaje przed telewizorem i śledzi IO w Pekinie

Włoski biegacz doświadczył igrzysk w pandemii - pierwszych w historii. W tym w pewnym sensie jego start w Tokio też był wyjątkowo. - Dla mnie doświadczenie igrzysk w pandemii nie było tak trudne. Oczywiście, najbardziej odczułem, że biegliśmy na praktycznie pustym stadionie. Ten brak kibiców doskwierał. Ale Japończycy stworzyli igrzyska, które nie uwidaczniały tak bardzo tego, że mamy pandemię. Nie czułem tego tak bardzo, jak się spodziewałem. Ta pustka na stadionie też stała się lżejsza do zniesienia dzięki działaniom osób na miejscu - zapewnił.

- Czy śledzę igrzyska w Pekinie? Staram się. Przez media społecznościowe okazuję wsparcie i kibicuję włoskiej reprezentacji. Osobiście z nikim z nich się nie znam. Chciałbym nawet spróbować się w ich sportach, ale dla mnie, czyli osoby, dla której nogi w biegach są kluczowe, wyjazd na narty, czy snowboard mógłby być zbyt niebezpieczny. Zostaję przed telewizorem - śmiał się Marcell Jacobs.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.