Joanna Fiodorow zakończyła karierę młociarki po ostatnich igrzyskach olimpijskich w Tokio, gdzie zajęła 7. miejsce z wynikiem 73.83 m. Reprezentantka Polski ma jednak na swoim koncie szereg innych wyróżnień, choć poza sukcesami, miała również kilka słabszych momentów w karierze. Jednym z nich okazały się przygotowania do igrzysk olimpijskich w Rio de Janeiro, które odbyły się w 2016 roku.
- Rano trening, wizyta u mamy w szpitalu, znowu trening i powrót do domu - tak wtedy wyglądał mój dzień. Wpadłam w cug. Trwał jakieś pięć dni. Wieczorem brałam butelkę wina albo jakiegoś mocniejszego alkoholu i piłam, żeby trochę lepiej się poczuć. Nie upijałam się, ale łatwiej mi się później zasypiało, mimo tych kotłujących się we mnie emocji. Gdy wieczorem wypiłam alkohol, rano gorzej szło mi na treningu - powiedziała młociarka w "Przeglądzie Sportowym".
W końcu sportsmenka musiała się otrząsnąć, aby wrócić na właściwe tory i móc zdobywać kolejne medale. Fiodorow przyznała, że kierowała się także aspektami rodzinnymi. - Któregoś dnia zasnęłam na kanapie w czapce i szaliku, z telefonem przy uchu. Ocknęłam się, gdy zobaczyłam jak jestem wycieńczona. Pomyślałam, że muszę zadbać o siebie i o mamę. Ta myśl pomogła mi wyjść z tego cugu. Jestem dzieckiem alkoholika, ale wiem, że nigdy nie popełnię takiego błędu, jak mój ojciec. Uzależniam się od perfum, kupowania butów, ale nie od alkoholu - dodała.
Więcej treści sportowych znajdziesz na Gazeta.pl
Zawody w Brazylii zakończyła na 9. miejscu. Dodajmy, że Joanna Fiodorow jest finalistką na ostatnich trzech igrzyskach olimpijskich (Londyn, Rio de Janeiro i Tokio). Medalu wciąż brakuje i raczej nie zapowiada się, aby Polka miała go wywalczyć. - Zakończyłam karierę młociarki, bo poczułam, że nadszedł właściwy moment. Mam trzy medale - dwa brązowe z mistrzostw Europy i tytuł wicemistrzyni świata, okraszony rekordem życiowym (76,35 m). Brakuje tylko tego najcenniejszego - z igrzysk, w których startowałam trzy razy. Wtedy czułabym się spełniona na 110 procent - zakończyła.