Białoruska sprinterka Kryscina Cimanouska skrytykowała swój sztab trenerski podczas igrzysk olimpijskich w Tokio, na skutek czego na siłę próbowano ją odesłać do kraju. Lekkoatletka została zabrana z wioski olimpijskiej na lotnisko, skąd miała wrócić do kraju. W ostatniej chwili jednak zawodniczce udało się uciec od pilnujących ją ludzi i nie wsiadła do samolotu lecącego do Mińska, po czym zgłosiła się na policję i poprosiła o ochronę. Cimanouska otrzymała od polskich władz wizę humanitarną.
Kryscina Cimanouska opublikowała post na Instagramie, w którym opowiedziała fanom o życiu z mężem w Polsce. 24-latka przyznała, że nie jest obecnie szczęśliwa. "Mieszkamy z mężem w Warszawie od dwóch miesięcy. Niestety jest to konieczny środek, wiele osób opuszcza Białoruś dla własnego bezpieczeństwa i my nie jesteśmy tu wyjątkiem. Na początku myśleliśmy z mężem, że jest fajnie. Teraz mogę powiedzieć, że jest ciężko. Będziemy postępować zgodnie z protokołem tak długo, jak jest to konieczne. Na początku nie mogliśmy wychodzić z domu, jedynie na bardzo ważne spotkania" - rozpoczęła.
"Stopniowo pojawiało się coraz więcej swobody. Wynajęliśmy mieszkanie, zaczęłam trenować, ale nie przestają nas pilnować. Każdy nasz ruch i każde działanie jest skoordynowane, nawet wyjście do sklepu spożywczego. Może to zabrzmi śmiesznie, ale nawet psa wyprowadzamy ze strażnikami. Teraz marzę o tych normalnych rzeczach, o spotkaniach z przyjaciółmi, zakupach czy spacerach po mieście. Jest tu dla nas tyle nowych rzeczy i tyle miejsc, które chcemy odwiedzić, zjeść obiad w kawiarni lub utknąć na kilka godzin w centrum handlowym, ale w tej chwili akceptuję nową rzeczywistość" - dodała Cimanouska.
Białorusinka i jej mąż są pod opieką ochrony przez 24 godziny na dobę. Kryscina Cimanouska specjalizuje się w biegach sprinterskich. W 2017 roku zdobyła srebrny medal młodzieżowych mistrzostw Europy rozegranych w Bydgoszczy, a dwa lata później zdobyła złoto na 200 metrów podczas Uniwersjady w Neapolu.