Maria Andrejczyk wicemistrzyni olimpijska z Tokio w rzucie oszczepem wystawiła zdobyty przez siebie srebrny medal na licytację, z której dochód zostanie przeznaczony na cele charytatywne. Gest Polki odbił się szerokim echem nie tylko w Polsce, ale także w Portugalii i jak się okazuje pozwolił na równie szybkie zakończenie licytacji.
- W piątek otrzymałam tę wspaniałą informacje, a z racji faktu, że Wy kochani już zdziałaliście cuda i wspólnymi siłami wpłaciliście więcej niż równowartość początkowej kwoty medalu na konto Miłoszka, zdecydowałam się zakończyć licytację, by nasz Miłosz jak najszybciej otrzymał całą kwotę i mógł wylecieć do USA - napisała Maria Andrejczyk. 8-miesięczny Miłosz z Cieszyna ma poważną wadę serca, a zebrane pieniądze mają pomóc w przeprowadzeniu operacji w szpitalu w Stanford w USA.
Maria Andrejczyk tuż po zdobyciu srebra na IO w Tokio powiedziała, że medal nie będzie u niej za długo. Stąd akcja charytatywna, której zakończenie ogłosiła w poniedziałek. - Z największą przyjemnością oddaję Wam ŻABKA swój medal, który dla mnie jest symbolem walki, wiary i dążenia do marzeń pomimo wielu przeciwności. Mam nadzieję, że dla Was będzie symbolem życia, o które wspólnie zawalczyliśmy - dodała oszczepniczka.
Przekazanie medalu przez Andrejczyk na licytację dotarło nawet do Portugalii; największe tamtejsze media pisały a o geście lekkoatletki w sobotę. Nazwały ją "Wielkim Sercem" i przypominały, że sama dwa lata temu przebyła nowotwór kości, a teraz dzięki jej hojności udało się zebrać pokaźną kwotę.
Srebro Andrejczyk na tych igrzyskach było kolejnym momentem chwały polskiej lekkoatletyki. Królowa sportu dała nam w Tokio dziewięć medali - cztery złote, dwa srebrne i trzy brązowe. Tak dobrze nie było nigdy. Nawet w czasach legend (m.in. Ireny Kirszenstein, Ewy Kłobukowskiej czy Teresy Ciepły), które na igrzyskach Tokio 1964 wywalczyły osiem medali, w układzie 2-4-2.