Polski mistrz świata musi czekać na decyzję w sprawie dyskwalifikacji. "Nie chce rozmawiać"

Raz był w szpitalu, raz świętował Nowy Rok. Jakub Krzewina najpewniej takimi okolicznościami będzie tłumaczył swoją niedostępność dla kontrolerów antydopingowych. Za to byłemu rekordziście świata w lekkoatletycznej sztafecie 4x400 m grozi dwuletnia dyskwalifikacja. Rozprawa w Polskiej Agencji Antydopingowej została przełożona z 7 na 18 maja. Dlaczego?

Jakub Krzewina był liderem naszej sztafety 4x400 m na halowych mistrzostwach świata w Birmingham w 2018 roku. Na ostatniej zmianie wyprzedził Amerykanina i Polska sensacyjnie zdobyła złoto. A jeszcze większą sensacją był nowy rekord świata ustanowiony przez Rafała Omelkę, Łukasza Krawczuka, Karola Zalewskiego i Krzewinę.

Zobacz wideo Patryk Dobek ze złotym medalem w biegu na 800 metrów. "Co ja tutaj narobiłem"

Dwie nietrafione kontrole i brak adresów na cały kwartał

Dziś po złotej drużynie nie zostało już prawie nic. Podczas nieoficjalnych MŚ sztafet w Chorzowie 1 maja biegał z niej tylko Zalewski. Polska nie awansowała do finału i nie wywalczyła olimpijskiej kwalifikacji. - Z nim bylibyśmy jeszcze wolniejsi - stwierdził Zalewski, pytany o nieobecność Krzewiny.

O kłopotach kolegi czterystumetrowcy dowiedzieli się nie od niego. Dzień przed ich startem w Chorzowie POLADA zawiesiła Krzewinę. - W ciągu 12 miesięcy Jakub Krzewina popełnił trzy błędy w zakresie podawania danych pobytowych. Dwa razy doszło do tzw. nietrafionych kontroli antydopingowych, czyli zawodnika nie było w wyznaczonym miejscu i czasie. Oprócz tego doszło również do niepodania przez zawodnika danych pobytowych w elektronicznym systemie ADAMS. Nie dostaliśmy od niego danych na cały kwartał - tłumaczył w rozmowie ze Sport.pl Michał Rynkowski, dyrektor Polskiej Agencji Antydopingowej.

Zawieszonemu Krzewinie grozi dyskwalifikacja na okres od roku do dwóch lat.

Krzewina rozmawia tylko z prawnikiem

Krzewina niczego tłumaczyć nie chciał i nadal nie chce. Chwilę przed tym jak został zawieszony, opowiadał w rozmowie z TVP Sport, że nie wystartuje w Chorzowie, bo z przyczyn zdrowotnych nie przygotował odpowiedniej formy. O problemach z kontrolami nie wspomniał. A odkąd sprawa wyszła na jaw, jest niedostępny - nie odbiera telefonu i nie odpowiada na sms-y.

- Kuba z nikim nie chce rozmawiać, bo skupia się na pracy z prawnikiem. Prawnik złoży wyjaśnienia do POLADA - mówi nam menedżer Krzewiny, Czesław Zapała.

Prawnik Krzewiny już złożył zaświadczenie, że w czasie jednej z nieudanych kontroli zawodnik przebywał w szpitalu. - Zaświadczenie o pobycie w szpitalu dostaliśmy już wcześniej, gdy decydowano o tymczasowym zawieszeniu zawodnika - potwierdza w rozmowie ze Sport.pl dyrektor Rynkowski.

POLADA nie chce niespodzianek

Szef POLADA tłumaczy też, dlaczego za zasadne Panel Dyscyplinarny uznał przeprowadzenie rozprawy Krzewiny dopiero 18 maja. - Chodzi o prawidłowe zabezpieczenie toku postępowania. Wcześniejszy termin mógłby się okazać zbyt ambitny. Chodzi o to, żeby dać zawodnikowi możliwość odpowiedniego przygotowania się do rozprawy - mówi Rynkowski.

Krótko mówiąc: w sprawie mogą się pojawić nowe dowody. - Czasami lepiej opóźnić rozprawę i wyeliminować jakieś niespodzianki. Panel Dyscyplinarny daje czas na to, żeby ewentualnie jeszcze jakieś wnioski dowodowe mogły spłynąć i żeby się do nich odnieść przed rozprawą. Chodzi o to, by na rozprawie można było kompleksowo ocenić zebrany materiał dowodowy i następnie wydać wyrok - mówi Rynkowski.

Haratyk próbował i nie mógł. "Byłem świadkiem"

Menedżer Krzewiny ma nadzieję, że zawodnik i prawnik zdołają udowodnić, że biegacz jest winny co najwyżej nieroztropności, a nie świadomego wprowadzania w błąd kontrolerów z POLADA.

Zapała mówi, że przecież nawet gdyby Krzewina poinformował, że pewnego dnia jego plany pobytowe się zmieniły, bo trafił do szpitala, to tam kontrolerzy nie mogliby wejść. - Nie mogliby przez covid - podkreśla menedżer. I dodaje, że szczególny jest też drugi przypadek nieobecności biegacza w miejscu, w którym pobyt deklarował. - Z tego co pamiętam, chodziło o Nowy Rok. Kuba mi coś takiego mówił.

Zapała podkreśla, że wprowadzanie zmian w systemie ADAMS - sportowcy muszą w nim zaznaczać gdzie przebywają każdego dnia i każdego dnia muszą wyznaczać kontrolerom 60-minutowe okienko na możliwość zrobienia testu - bywa dla zawodników uciążliwe, a nawet niemożliwe. - Z doświadczenia wiem, że zawodnicy mają problemy z wypełnianiem tego wszystkiego. Sam kiedyś byłem świadkiem, jak Michał Haratyk próbował zmieniać co trzeba w komputerze i nie mógł. Albo to nie działa, albo tamto nie działa, człowiek wyjeżdżał na obóz i nie mógł zmienić danych pobytu na 10 dni, więc zmienił na pięć. A później przyjechał na obóz, na obozie się o takich rzeczach zapomina, a kontrolerzy akurat przyjechali po pięciu dniach tam, gdzie zawodnik miał pierwotnie być - opowiada Zapała.

"Nie bez podstaw sformułowaliśmy ten zarzut"

- Mam nadzieję, że to się ułoży pozytywnie. Kuba ma już 32 lata. Gdyby został zdyskwalifikowany, to jego powrót byłby mało prawdopodobny - podsumowuje menedżer Krzewiny.

Rynkowski i inni pracownicy POLADA wiedzą, że system ADAMS nie jest rozwiązaniem wymarzonym. Ale koniecznym, jeśli chce się naprawdę walczyć z dopingiem. - Nie wymagamy niemożliwego - mówi szef instytucji. I o sprawie Krzewiny dodaje: "Rozstrzygnięcia dokona niezależny Panel Dyscyplinarny, ale w ocenie POLADA były podstawy do sformułowania zarzutu".

Więcej o: