Ostatnie lekkoatletyczne mistrzostwa świata odbyły się w Dausze w Katarze w 2019 roku. W tym roku powinny gościć w Eugeune w USA, ale ze względu na pandemię koronawirusa przesunięto je na lato 2022 roku. Następną edycję zaplanowano już na 2023 rok w Budapeszcie. A teraz rusza walka o miano gospodarza w roku 2025.
W sobotę 1 maja i w niedzielę 2 maja po bieżni Stadionu Śląskiego biegali uczestniczy nieoficjalnych mistrzostw świata sztafet. Na 29 i 30 maja w Chorzowie zaplanowano Drużynowe Mistrzostwa Europy. To będzie czwarta z rzędu międzynarodowa impreza lekkoatletyczna robiona przez Polskę. Jesienią w Gdyni odbyły się MŚ w półmaratonie. Zimą w Toruniu rywalizowano w halowych ME.
Były chodziarz z Irlandii to człowiek ze świata wielkiej lekkoatletyki. Pracował m.in. przy organizacji dwóch ostatnich edycji MŚ - Doha 2019 i Londyn 2017.
A Sebastian Coe, który szefuje World Athletic, podkreśla, że cały jego zespół bardzo docenia działania Polaków. - Każdy organizator jest w czasach pandemii pod szczególnie dużą presją. Okoliczności potrafią się zmieniać nawet nie z dnia na dzień, a z godziny na godzinę. A tu była znakomita organizacja, jedna z najlepszych, jakie widzieliśmy. Mamy świetne relacje ze Śląskiem, z tutejszymi organizatorami, z Polskim Komitetem Olimpijskim oraz Polskim Związkiem Lekkiej Atletyki i prezesem Henrykiem Olszewskim. Nie stresowałem się, wiedziałem, że te mistrzostwa będą udane. I jestem niesamowicie wdzięczny Polsce - mówił Brytyjczyk podczas niedzielnego spotkania z mediami w Chorzowie.
- Chorzów ma coraz mocniejszą pozycję. Dużo zrobiliśmy, żeby ją wzmocnić. Taka jest prawda, że organizujemy teraz wszystkie ważne zawody - mówi nam Tomasz Majewski.
Dwukrotny mistrz olimpijski Coe (na 1500 metrów) i dwukrotny mistrz olimpijski Majewski (w pchnięciu kulą) znają się z dobrej współpracy, ale to jeszcze niczego nam gwarantuje.
- Nie jest tak, że staliśmy się faworytem. Na pewno nie. Będziemy mieli kontrkandydatów, mocnych - podkreśla Majewski.
Na razie wiadomo, że MŚ 2025 chce też zorganizować kenijskie Nairobi. - Wiemy, że są jeszcze dwa chętne miasta. Nieoficjalnie wiemy, że nie z Europy. Myślimy, że to będzie Azja i Ameryka Południowa. Ale może to też być Australia - mówi Majewski.
Szanse Chorzowa zwiększa jego skuteczność w trudnych czasach. Ale zmniejsza fakt, że w 2023 roku mistrzostwa zorganizuje Budapeszt. World Athletics może nie chcieć robić dwóch edycji z rzędu w Europie. - Rzeczywiście to może być ważny argument dla wybierających. Ale jak chcesz coś wygrać, to po prostu musisz wystartować. My właśnie startujemy, zaczynamy przygotowywać wnioski, w których opiszemy wszystkie organizacyjne kwestie - mówi Majewski. - Część rozwiązań mamy, na pewno wykorzystamy część pomysłów z bardzo dobrego projektu, jaki przedstawiliśmy, starając się o mistrzostwa Europy 2024. Trzeba tylko zwiększyć ich skalę, bo mistrzostwa świata to nieporównywalnie większa impreza od wszystkich, jakie robiliśmy - dodaje wiceprezes PZLA.
Chorzów rzeczywiście dopiero co starał się o organizację wielkiej lekkoatletycznej imprezy. Jednak ME 2024 ostatecznie powierzono Rzymowi. - Zazwyczaj tak jest, że kandydatura nie jest wybierana za pierwszym razem, że trzeba się kilka razy zgłosić, zanim się wygra. My jesteśmy w dobrej sytuacji, bo ci wszyscy ludzie, którzy przyjeżdżają z wizytacjami, u nas już byli: na różnych zawodach, na wizytacjach, gdy wybierali gospodarzy w przeszłości. Oni wiedzą, że u nas wszystko działa, że robimy to dobrze - przekonuje Majewski.
Na koniec były mistrz podkreśla, że chcąc zrobić dobrze mistrzostwa świata, musi zainwestować takie pieniądze, jakich nie wydaliśmy nigdy wcześniej. - Największym wyzwaniem może być dla nas złożenie budżetu. Trzeba co najmniej 200 milionów złotych. A bardziej 300 milionów, jeśli chce się to zrobić naprawdę dobrze.