W Chorzowie nie ma m.in. sztafet z USA, Jamajki, Tryninadu i Tobago oraz Kanady. Wszystko przez pandemię koronawirusa. A Polski i tak nie ma w ośmiodrużynowym finale, który powalczy o medale w niedzielę.
- Dużo sztafet nie przyjechało, myśleliśmy, że spokojnie w swoim biegu zajmiemy chociaż drugie miejsce - mówi Karol Zalewski. Drugie miejsce dawało awans do finału i równoznaczną z nim olimpijską kwalifikację. Niestety, Kajetan Duszyński, Dariusz Kowaluk, Wiktor Suwara i Zalewski przybiegli za Botswaną i Włochami. A pewnie przegraliby jeszcze z Wielką Brytanią, gdyby jeden z jej zawodników nie upadł.
- Ostatnie dwa miesiące były dla mnie krytyczne. Między innymi przez problemy covidowe. Trudno mi teraz powiedzieć coś mądrego. Awans na igrzyska to wielki cel, ten cel nam uciekł. Zostają tylko matematyczne szanse - żałuje Duszyński.
Może to szanse więcej niż matematyczne. Z 16 uczestników igrzysk znamy już 12. Cztery pozostałe miejsca zajmą te reprezentacje, które w okresie kwalifikacyjnym uzyskają najlepsze czasy. Na razie Polska otwiera tę listę. Ale przecież nie takie wyliczenia mieliśmy robić dla tej sztafety, gdy trzy lata temu Krzewina na ostatniej zmianie w hali w Birmingham wyprzedzał Amerykanina i cieszyliśmy ze złota MŚ oraz rekordu świata.
Krzewina zamiast walczyć o Tokio, musi walczyć o uniknięcie dyskwalifikacji. Na razie Polska Agencja Dopingowa zawiesiła go za to, że trzy razy wprowadził w błąd jej kontrolerów. To wygląda jak unikanie badania. Jeśli 7 maja lekkoatleta nie przedstawi dobrego wytłumaczenia swoich wpadek, to zostanie pozbawiony prawa startu w jakichkolwiek zawodach na okres od roku do dwóch lat.
Zalewski zapytany czy z Krzewiną w składzie sztafeta wywalczyłaby w Chorzowie olimpijski awans, odpowiada bez wahania: "Nie. Bylibyśmy jeszcze wolniejsi". - Kuba nie był przygotowany - dodaje Karol.
Jak się okazuje, nie był też przygotowany, by porozmawiać z kolegami i powiedzieć im o swoich kłopotach. - My w ogóle o tym nie wiedzieliśmy, Dowiedzieliśmy się jak wszyscy, wczoraj czy przedwczoraj. Od niego nie mieliśmy żadnej informacji. Czekamy na 7 maja - mówi Zalewski.
Czekamy chyba również na kolejne roczniki, bo wygląda na to, że czas tej sztafety bezpowrotnie minął.