Mistrz świata zawieszony tuż przed igrzyskami. "To pierwszy taki przypadek przez 10 lat"

W 2018 roku Jakub Krzewina pobił rekord świata i zdobył złoty medal halowych MŚ w sztafecie 4x400 metrów. Teraz grozi mu dyskwalifikacja za łamanie przepisów antydopingowych. - Może tu chodzi o jego niefrasobliwość, może nie mamy do czynienia z twardym przypadkiem stosowania dopingu - mówi w rozmowie ze Sport.pl dyrektor Polskiej Agencji Antydopingowej, Michał Rynkowski.

Krzewina powinien właśnie szykować się do startu w nieoficjalnych mistrzostwach świata sztafet, które 1 i 2 maja odbędą się w Chorzowie. Tam nasza sztafeta 4x400 m będzie walczyła o kwalifikację na igrzyska olimpijskie w Tokio.

Ale Krzewina przygotowuje się do innej walki - 7 maja będzie się tłumaczył z tego, że w ciągu ostatnich 12 miesięcy trzy razy nie był dostępny dla kontrolerów POLADA, którzy chcieli zrobić mu testy antydopingowe.

Biegaczowi grozi dyskwalifikacja od roku do dwóch lat. Krzewina nie odbiera telefonu i nie odpisuje na SMS. Jego sytuację omawiamy z szefem POLADA.

Zobacz wideo Patryk Dobek ze złotym medalem w biegu na 800 metrów. "Co ja tutaj narobiłem"

Łukasz Jachimiak: Jakub Krzewina w ciągu ostatnich 12 miesięcy trzy razy nie był dostępny dla kontrolerów Polskiej Agencji Antydopingowej pod adresem, który wskazał. I za to POLADA go zawiesiła, a wkrótce może zdyskwalifikować na okres od roku do dwóch lat.

Michał Rynkowski: Zgadza się.

A czy przez ten czas udało wam się choć raz zrobić Krzewinie test antydopingowy?

Tak, zawodnik był badany przez nas i przez międzynarodową federację lekkoatletyczną [World Athletics]. Natomiast w ciągu 12 miesięcy Jakub Krzewina popełnił trzy błędy w zakresie podawania danych pobytowych. Dwa razy doszło do tzw. nietrafionych kontroli antydopingowych, czyli zawodnika nie było w wyznaczonym miejscu i czasie.

Czyli kontrolerzy przyjechali tam, gdzie Krzewina miał być, ale go nie zastali.

Dokładnie tak. Ale oprócz tego doszło również do niepodania przez zawodnika danych pobytowych do w elektronicznym systemie ADAMS. Nie dostaliśmy od niego danych na cały kwartał. Wszyscy zawodnicy mają obowiązek wypełniać w systemie ADAMS cały kwartał z góry. Oczywiście później dane modyfikują. Gdy dowiadują się, że np. dany tydzień spędzą na zgrupowaniu, o którym wcześniej nie wiedzieli, to zmieniają adres swojego pobytu.

Czyli POLADA musi mieć możliwość skontrolowania każdego zawodnika dowolnego dnia.

Tak. Ale obowiązkiem zawodnika nie jest podanie szczegółowego harmonogramu każdego swojego dnia. Wystarczy, że sportowiec wskaże jednogodzinne okienko, w którym można go skontrolować.

A więc Krzewina powinien wskazać, że np. 20 kwietnia będzie dostępny pod podanym adresem między godziną 17 a 18, 21 kwietnia między 7 a 8 i tak dalej?

Właśnie tak. To jest dla nas wystarczające. Nie wymagamy niemożliwego.

Jak często polskim sportowcom zdarza się mieć problemy z podawaniem tych danych?

To jest pierwszy przypadek.

Pierwszy, jeśli chodzi o aż trzy wpadki. A jak często zdarza się sportowcom nie być pod wskazanym adresem raz albo dwa razy?

Jeden błąd jest dość częsty. Dwa błędy zdarzają się już zdecydowanie rzadziej.

Od ilu lat działa ten system?

Od około dziesięciu. Zmieniały się zasady - niegdyś okres, w którym zawodnicy mogli popełnić maksymalnie trzy błędy, trwał nie 12, a 18 miesięcy. Czyli było na pozór bardziej rygorystycznie. Ale teraz narodowe agencje antydopingowe mają obowiązek intensywniej kontrolować zawodników. Od kilku lat są jasne, międzynarodowe standardy badań śledztw WADA i one zobowiązują narodowe agencje do tego, by w ciągu roku przeprowadzały co najmniej trzy badania zawodnikom poza ich startami.

Z przypadkiem Krzewiny kojarzy mi się historia Christiana Colemana. Amerykański sprinter też trzy uniknął kontroli, a później w przedziwnych okolicznościach uniknął kary.

Zanim podjęliśmy twarde działania w sprawie Jakuba Krzewiny, przeanalizowaliśmy przypadek Colemana. Nie chcieliśmy powielić błędów, które zostały popełnione w tamtej sprawie.

Jakie to błędy?

Tam chodziło o to, że błąd niewypełnienia przez Colemana kwartału - czyli jego trzecia wpadka - nie mieścił się już w 12 miesiącach.

Czyli uratował się cudem.

Skorzystał z niuansów w przepisach. Nie było zbyt wielu przypadków związanych z zawieszaniem sportowców za błędy podawania danych pobytu. To nie są nagminne przypadki.

Wierzy pan, że 7 maja przed Panelem Dyscyplinarnym POLADA Krzewina złoży takie wyjaśnienia, które pozwolą go nie zdyskwalifikować?

Nie domniemywałbym od razu złej woli zawodnika. Może tu chodzi o jego niefrasobliwość, może nie mamy do czynienia z twardym przypadkiem stosowania dopingu. Ale przepisy nakładają na nas obowiązek reagowania w takich sytuacjach, więc reagujemy i czekamy na wyjaśnienia. Takie zachowanie zawodnika naraża nas też na straty finansowe. Wysyłamy kontrolerów, uruchamiamy procedury. Każda nietrafiona kontrola antydopingowa to poniesiony koszt.

Ponieśliście duże koszta, bo wysyłaliście kontrolerów na jakieś zagraniczne zgrupowania, na którym Krzewiny jednak nie było?

Nie, obie kontrole, do których nie doszło, miały być przeprowadzone w Polsce. Koszt jednej takiej kontroli to około tysiąc złotych.

Więcej o: